godzinę byłby tam i z powrotem. Ileż obrotów dziennie? Dwanaście. Obliczmy teraz, gdyby jego zaprząc do bałaguły, rozumiecie? No, wiatr wiatrem, a trzeba doliczyć jeszcze postoje, popasy, naprawki. I co z tego wynika? Za godzinę w Kosowie. Tam i z powrotem dwie godziny. Ileż jazd dziennie? Słabo licząc — sześć. Co to znaczy? Dwanaście płatnych miejsc, tam i z powrotem po dwadzieścia grajcarów, to daje dwa guldeny czterdzieści na pełną turę, to daje dziennie ponad czternaście guldenów. Oczywiście brutto. Zimą słabiej, cztery razy dziennie, to daje dziesięć guldenów. Obliczmy razem pięć miesięcy zimowych, siedem letnich — majątek!
Wszyscy zasłuchali się, pan Ajbigman uśmiechał się kusząco.
— A co? — dodał — to dopiero byłby przeciąg, cug, duch, ruch!?
— Ruch — wyszeptał Abrum młodszy.
— Majątek — cmoknął Chaim.
Pan Ajbigman zaśmiał się wzgardliwie.
— Ależ halt! Skąd wziąć te pasażery? Widzicie, co u was w głowie? Nie! Przy dzisiejszych czasach nie opłaci się — przymrużył oczy, unikając pokusy odwrócił się plecami do wiatru. Stąpał statecznie, machając rękami równiutko, każdy krok, każde machnięcie podług rachunku.
Bałaguły spoglądali po sobie niechętnie.
— Pan Ajbigman ma sto procent racji — pochlebiał Abrum młodszy.
— Sto procent racji nie istnieje — odburknął Bjumen.
— Jakżeż? Sto procent — najlepszy interes — wymądrzał się Abrum młodszy.
— Główne przykazanie dla wszystkich interesów — przekrzyczał go Bjumen — że sto procent racji nie istnieje.
— Jakżeż to, Bjumenie? — spytał jeden z paniczów — w rachunkach każdy procent dopuszczalny.
— Ale nie w racji — upierał się Bjumen.
— Nie rozumiem was.
— Nie ma co rozumieć. Jeśli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych 55% racji, to bardzo dobrze, i nie ma co się szarpać. A kto ma 60% racji? To ślicznie, to wielkie szczęście, i niech Panu Bogu dziękuje. A cóż by powiedzieć o 75% racji? Mądrzy ludzie powiadają, że jest to bardzo podejrzane. No, a co o 100%? Taki co mówi, że ma sto procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/107
Ta strona została skorygowana.