siedzi sobie gruba racja, z takim brzuchem, tam ciepło i bardzo wygodnie.
— Tak, tak — pospieszył Bjumen — pełny magazyn siana, pełne dwa magazyny, zadatkowane zapasy po dworach i po wsiach, a to wszystko razem zaasekurowane. Na sianie siedzi sobie racja tu i tam, i czeka, a tu nikt nie przyjdzie kupić siana.
Jekely Lazar skrzywił się wzgardliwie:
— A do kogóż pójdzie?
— Do takiego, o którym lepiej nie mówić dzisiaj, bo będzie taki kryzys — aż fe!
— Jakiż kryzys? Może bałaguły przestaną kursować, czy sami będą się zaprzęgać do wozów? Ha-ha! — śmiał się Lazar.
— Kryzys poskudny albo nie, jak dla kogo, koniec świata.
Bjumen zaczął gwałtownie trzaskać biczem, inni bałaguły trzaskali skwapliwie i obficie celem odpędzenia kryzysu. Starszy Abrum kręcił się na miejscu, potem bąknął niemrawo:
— Ja nie umiem tak mówić, ale przecie słyszałem, nawet czytałem tak: „Trawa jest trawa, a któż stworzył trawę?“ Może ekonomia? Dlatego taki co się kłania trawie i drzewom, no, niech się kłania...
Bjumen zrozumiał i podniósł głos śmielej:
— W Talmudzie tak stoi o epikojrem: gdy dwóch się przechadza i rozmawia i staną pod drzewem, a jeden z nich powie — to drzewo jest piękne, jest cudowne, to — tfu! — Bjumen zaciął się i splunął.
— To co? — dopytywał Lazar.
Bjumen wypalił:
— Winni są śmierci.
Hałas niewysłowiony zagłuszył Bjumena, lecz nad wszystkimi górował głos Lazara:
— Czemu śmierci? Kto mówi przy sianie o śmierci? Tfu!
— Tak — rozpalił się Bjumen — bo wzdychać można i pod drzewem i przy trawie, „westchnienie to dobro“, mówi reb Nachman, ale tak mówić nie wolno. Bo kto jest cudowny? Ten, który stworzył i drzewa i trawy. Ten Jeden, co nawet trawy słucha, a wcale sobie nie chapnął sto procent racji — — A taki, co się kłania ekonomii, niech się kłania zdrowo i niech ma sobie sto procent racji tam pod spodem, w Gehennie.
Odwrócił się gwałtownie, znów trzaskał biczem wytrwale, znów bałaguły w ślad za mistrzem trzaskali biczami.
Jak gdyby na ten znak ściągali się powoli nowi goście. Szła kupą cała muzyka kołomyjska zamówiona na wesele. Na czele
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/111
Ta strona została skorygowana.