bandę piekielników z tego boku do serca przygarnąć. Nawet tego czorta też, tfu! Każdy ma swoje miejsce i rangę.
— Ładna ranga na wieki siedzieć w gnoju na dnie — śmiał się Bjumen.
Muraszko był nadal poważny.
— Gdybym ja był diabłem, tfu! nie dałbym się przygarnąć przez tego Żyda, tego ostatniego. Każdy ma swój honor.
— Nu, każdemu będzie podług honoru — pocieszał Bjumen. — Ale proszę majstra, proszę zająć swoje miejsce.
Dla majstra naznaczono miejsce honorowe, spuchnięte, ściśle nabite sianem, aby się nie zapadło. Tuż obok Bjumena. Tuż obok z tyłu naznaczono miejsce dla majstra Szpilbauma, Wsiadł prędziutko plecami do tamtych, zajął miejsca niewiele, tylko dla brzucha miał dość przestrzeni. Muraszko gramolił się rozważnie na wóz, a Bjumen przemawiał do siwka: „Nu, Prync, trudno, odpoczęliśmy sobie, ruch!“ — Prync zarżał, ruszył przedwcześnie, majster zachwiał się i zeskoczył na ziemię. Bjumen uspokajał: „Czekaj, Prync, nie bądź gorączka“.
Starszy Abrum odważył się raz jeszcze:
— Ten ostatni cadyk, to wcale nie musi być Żyd.
Tutaj zawrzał hałas nieopisany. Zagadali, zakrzyczeli, zacharkotali wszyscy naraz:
— Największy kłopotnik a nie Żyd? — warknął Judka.
— Ostatni bałaguła a nie Żyd? — skrzeczał Abrum młodszy.
— Sprawiedliwy a nie Żyd? — chichotał zjadliwie Chaim.
— Cadyk a nie Żyd? — krzyczeli studenci jeden przez drugiego.
— Dajcież powiedzieć! — przekrzykiwał Bjumen.
— Wy przecież o swojej wierze opowiadacie, o żydowskiej — do rzeczy zapytał młodociany teolog.
— Wcale nie — śmiał się Bjumen — ostatni cadyk jest tylko największy kłopotnik. Niecierpliwy, gorący — mówi Bercunio — co kogo zaboli, jego boli podwójnie. Kłopoty świata zalewają go. I z tego on cierpliwy.
— To gorzej niż kłopoty — wtrącił Abrum starszy. — „Westchnienia jeszcze przed jedzeniem, a jęki ryczą jak wody“, stoi napisane.
Chaim zachichotał.
— Daj to Boże wszystkim naszym konkurentom i wrogom, aby byli cadykami.
Bjumen zgodził się z Abrumem starszym.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/119
Ta strona została skorygowana.