Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/176

Ta strona została skorygowana.
2
GIORGIU — MISTER GRASS

Dla kronik i dla mierników bukowińskich było rzeczą ważną, że książę pochodził w prostej linii od ostatnich cesarzy bizantyjskich. Po ojcu był właściwie Grekiem. Lud nazywał go cesarski książę. Matka jego była Polką z Besarabii. Była siostrą matki Tytusa i Dyzia. Obie rodziny liczyły się do najznaczniejszych w obu krajach bliskich przestrzennie, a tak dalekich duchowo, na Besarabii i na Bukowinie. W dzieciństwie i we wczesnej młodości chłopcy często bywali razem. Różnili się niezmiernie. Giorgiu — takie było imię księcia — był delikatny, słaby. Wyglądał tak jakby go wciąż noszono na rękach, jakby mu nie dano dotknąć ziemi. Opleciono go zarówno pieszczotami jak i regułami, przepisami. Od wczesnego dzieciństwa zawsze poprawny, akuratny, brał dosłownie pouczenia i mierniki wychowawcze. Opowiadano o nim następujące wspomnienie. Gdy jako kilkoletni chłopczyna rozbił sobie raz głowę do krwi, na przemian płakał zacisnąwszy usta, to śmiał się wśród rzęśnych łez. A gdy pieszczono go i pocieszano: „cicho, nie płacz, nie płacz, dziecko“ — wykrzykiwał wśród łkania: „ja rycerz, ja nie płaczę, ja się śmieję. Łez nie pokażę.“ I uciekł na pół dnia z domu.
Chłopcy z Panki, Tytus i Dyzio byli natomiast zdrowi, rubaszni, zbyt samodzielni. Zasada podług której ich wychowano polegała na tym, aby broń Boże, nie popsuć ich „dobrej natury“. Wierzyli w nią rodzice. Wyrośli z nich rozhukani ryzykanci. Dobra natura wybujała więc sobie w całej okazałości. Imponowali Giorgiowi niemało. Na razie nie mógł w niczym im nadążyć, zwłaszcza że jednocześnie starał się być wierny licznym i przesadnie dokładnym przepisom swej mamy. Co oni jednak brali w rozpędzie i z amatorstwa, i siłą fizyczną, to Giorgiu nadrabiał ćwiczeniem, wprawą i niestrudzoną wytrwałością. Czy to było łażenie po drzewach, czy skakanie, jazda konna, pływanie czy strzelanie. Chłopcy narażali go niejednokrotnie na prawdziwe niebezpieczeństwa, co więcej skłaniali go wprost by szukać niebezpieczeństw. Te sprawy nie psuły ich przyjaźni, bo Giorgiu po koleżeńsku ukrywał je jakoś przed rodzicami. A jednak od młodości przyjaźń jego z chłopcami z Panki, zwłaszcza z Tytusem, który nadawał ton we wszystkim, była wystawiona na niejedną próbę przykrą.