Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/181

Ta strona została skorygowana.

A przede wszystkim po francusku! Zamierzamy założyć takie bursy studenckie, aby w każdym pokoju było po pięciu uczniów, każdy innego języka. I aby wszyscy umieli po francusku! I by w tym kierunku rozszerzyć uniwersytet. Aby promieniował jak słońce. — Pomilczał dłuższą chwilę.
— Mamy tu wzniosłe tradycje i wskazówki — wskazał na pergaminową teczkę, leżącą na stoliku.
Zamyślił się i mrużąc oczy patrzył długo na barona Romana smukłego i smagłego pana o rysach wschodnich.
— Jak sądzisz, Romanie, zdaje mi się, że dziś to stosowna chwila przypomnieć naszemu związkowi stryja Izydora. —
Baron Roman mruknął coś grzecznie.
— Proszę panów — mówił burmistrz powoli a coraz głośniej — stryj tego oto przyjaciela, był to wielki filozof. I prorok, że tak powiem. Wiecie coś o tym, ale może niedokładnie. Mamy tu zbiór jego pisem, powstały one między rokiem 1848 a 1860. Tu są gotowe maksymy, wskazówki. A nawet plany szczegółowe. Stąd był rodem, zawsze dbał o nasz kraj, ale mieszkał stale w Kołomyi. Zapewne chciał być bliżej świata... Te pisma z trudem zebraliśmy. Dla uczczenia dzisiejszego dnia chcę powołać komitet wydawniczy. I panów mam zaszczyt zaprosić.
Otworzył pergaminową teczkę, w niej leżały porządnie spięte listki i kartki pogniecione, ale pracowicie wyprasowane.
— Proszę — wołał burmistrz, jakby na kazaniu — nasz filozof przygotował lat temu czterdzieści cały plan. — Przerzucał kartki — Każda maksyma, każda wskazówka po francusku, a tuż obok po polsku, po niemiecku, a cyrylicą po rusku, po rumuńsku (gdyż tak wówczas pisano). To istne Novum Organum, to nasza encyklopedia bukowińska. Niestety, niestety. Zachowało się zbyt mało. Gdyż stryj Izydor rozsyłał i rozrzucał te kartki po świecie.
Oglądał się podejrzliwie jakby z groźbą we wzroku przeciw oponentom. Wszyscy milczeli cierpliwie. Właściciel majoratu w Berhomecie stryj stryjeczny Tytusa i Dyzia, bardzo tęgi a zbyt niedbale ubrany starszy pan w wysokich zasmarowanych butach i gospodarskiej zielonej kurtce poprosił o głos. Cedził niedbale:
— Stryj Izydor, czekaj, jak to było, musiał się obłożyć dwiema kobietami naraz, bo bez tego nie mógł zasnąć czy nie mógł filozofować. Prawda, to filozofia kapitalna. Tylko czemu nie pisał jeszcze po turecku.