Bratanek filozofa rozchmurzył się i parsknął śmiechem, a imiennik poety z Czarnolasu zawahał się na chwilę. Rzucił zlęknione spojrzenie na księcia, jakby prosił o pomoc, po czym wąsy zjeżyły mu się, twarz przybrała wyraz zawadiacki i zacięty. Opanował się i mówił chłodno:
— Mam wyjaśnienie i na to. Szczegóły biografii są częściowo znane. W tych plotkach o donżuanerii Izydora mam prawo widzieć zemstę — zemstę krewnych głównie, którzy woleli na wieki pozostać kołtunami, niż wznieść się do szlachectwa. Woleli żyć z poddanych, nadużywać dziewki wiejskie, niż pójść za głosem Izydora, choć we własnym interesie. Choćby na to, by ich kiedyś nie wyrżnęli. Może to tabu. Podoba ci się taka filozofia? Czytałem wprawdzie, że niektórzy lamowie w Tybecie praktykują podobne ogrzanie. I że muszą to być gwarantowane dziewice, gdyż inaczej żywioły życiowe nie wysączyłyby kropelek ducha. Izydor tego nie potrzebował. —
— Zostawmy plotki — przerwał pan Tytus — skoro biografia jeszcze niekompletna. I pomińmy krople, skoro mamy tu całe fale ducha. To ważne jakie są zasady naszej encyklopedii.
Burmistrz wzniósł się na palcach i rozchmurzył twarz uśmiechem wdzięczności.
— Widzisz, Tytusie, jak dobrze, że jest tu ktoś taki jak ty. Proszę posłuchać.
Milczał długo, rozczulił się prawie, po czym wspiąwszy się na palcach i podnosząc ręce znad wyhaftowanego słońca, wygłosił monotonnie lecz wyraźnie:
— Oto maksyma. Rozum jest naszym sklepieniem, swoboda jest naszym słońcem. Braterstwo naszym ojcem, równość naszym pedagogiem (napisane po francusku i we wszystkich językach. Kartkę tę otrzymałem z Kirlibaby).
— Cudownie — przerwał pan Tytus. —
Burmistrz ogrzany ciągnął dalej:
— Każdy wolny obywatel będzie myśleć po francusku, choć powie to dźwiękami mowy, w której się wychował (we wszystkich językach). I dalej: Niegdyś grecki język był tym czym dziś jest francuski, to jest językiem cywilizowanym. Formując podług niego nasz ojczysty język, cywilizujemy się, stajemy się równi, braterscy i wolni (to po rusku cyrylicą).
Namiętności jak dzieci broją sobie cały dzień. Wieczorem przychodzi do nich rozum, jak ojciec bez kija (po francusku
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/182
Ta strona została skorygowana.