Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/199

Ta strona została skorygowana.

— Na pewno rabi Izrael Ben Eleazar, czyli Balszem Tow?
Funt cieszył się.
— Pan to wie? To dobrze. I proszę was, Pan Bóg czemuś nie puszcza go do Palestyny, tamtędy przez morze, a on miał interes, i to bardzo pilny, do panów rabinów aż z Safed. Chciał koniecznie dostać się do Palestyny. Cóż tu robić? Wysztuderował sobie swój własny płaik, prywatną ścieżkę. I chodził sobie tamtędy, hen pod „Pisany Kamień“, pan to wie, podziemną tajemną ścieżyną aż do Erec, aż do Safed. I tak co nocy, a na rano wracał na Jasienowo do swojej kąpieli w Czeremoszu i do swojej jaskini. No, co pan na to?
— Tak, panie Funt — odpowiedziałem — słyszałem niejedno, i w ogóle te wasze legendy żydowskie...
— Co za legendy, jakie legendy?
— No, te o rabinie, o jego cudach, wszystkie te podania, bajki.
— Żadne legendy, mój paniczu, żadne bajki. To Huculi mają legendy, my nie mamy legendy, to wszystko prawda.
— Więc to prawda, panie Funt, że Balszem Tow z jaskini pod Jasienowem chadzał sobie podziemnym chodnikiem aż do Palestyny i wracał na rano?
— Oczywiście, że prawda!
— Co też pan mówi!!
— To co pan słyszy. Bo niech pan posłucha dalej. Widzi pan: ta jaskinia Balszem Towa, to pan sam wie — rozwalona teraz i zasypana. Zresztą tak się jakoś mówi, że Żydzi nie powinni by tam wchodzić do środka, że nie wolno. To my nie chodzimy. Ale kozy wpuścić można, może nie? Gdy byłem mały i mieszkaliśmy tam w dole na Jasienowie, mój tatuńcio puścił raz tamtędy kozy i powkładał kozom do uszu zwinięte karteczki do panów rabinów z Safed. Ohoho, to kozy wróciły po kilku dniach tęgie, „azoj gepasset“, mówił tatko. Pan rozumie po niemiecku? to znaczy „tak ot napasione“. To już wiadomo gdzie były. A na karteczkach były akuratne podpisy, zaświadczenia od panów rabinów z Safed.
Umilkliśmy zakłopotani, nie wiedząc co odpowiedzieć.
Lecz Funt niezmordowanie kontynuował rozmowę.
— Wie pan co? Ten Ibzen to mi się podoba.
— Co? Jakiż to Ibzon? — Myślałem, że chodzi o któregoś z sąsiadów Żydów.
— Ależ nie Ibzon żaden, tylko Ibsen. Pan nie czytał „Wroga ludu“? Tak? No dobrze. Mnie to czytał mój wnuk, mały