Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/203

Ta strona została skorygowana.

przyszła chętka skoligacenia się z rodziną, wprawdzie wcale niebogatą, ale arystokratyczną. Z rodziną rabinów kosowskich, potomków dwóch dynastii chasydzkich, wymienionych w księgach i słynących z tradycji.
Boże mój! aż dreszcz wstrząsa, czego to nie opowiada tradycja o tej rodzinie! Oprócz mniej przejmujących szerszy ogół czynów duchowych, przypisywano jednemu z przodków dziewczyny (podobnie jak niegdyś rabinowi z Pragi), iż stworzył z gliny człowieka i tajemnym słowem tchnął weń życie. Ten twór miał się nazywać „Bok“. Jego twórca uwiedziony własną potęgą, zgotował sobie przez to niemałe kłopoty. Musiał wciąż wymyślać zajęcia niewykonalne, by wypełnić całe życie nieobliczalnego Boka. Tyle miał szczęścia, że przeżył go. Potem mógł już oddawać się sprawom duchowym.
I z tego wszystkiego poszło, że nieborak Wildhorn w młodości uganiając się konno po połoninach, nocując w stajach, spędzając całe miesiące zimowe w dymie, w zasypanej śniegiem kolibie leśnej, nie tylko z filozoficznego popędu, aby nie spaść w przepaść bytowania lasowego, ale by stać się godnym córki brata rabina, studiował o wiele więcej niż jego ojciec. I o wiele więcej niż te książki, miłe bajki i sentencje chasydzkie, które mu ojciec zostawił.
Studiował różnych mistrzów, którzy sprostali intelektualizmowi przeciwników, to jest gaonów-talmudystów, a przewyższyli ich pono głębią: wielkiego Magida, mędrca Koliskiera, a podobno nawet przepastnego Mendla z Witebska. Studiował zresztą niektóre odłamy czy też tylko wybór z Talmudu, by choć trochę w razie potrzeby sprostać przeciwnikom.
Latem, kiedy po świcie mgła nagle zatopiła połoniny, a Nachman w dotkliwej a przenikającej mrące wracał od podoju do ciepłej koliby, do watry na śniadanie, potykając się co chwila o głazy, rozważał takie zdania przepastnego Mendla z Witebska, jak to: „Świadomość, wiedza i pojętość cała, to tylko gałęzie na drzewie niepojętości.“ I jeszcze to: „Mrok starszy od jasności i ciągle stamtąd coś dopływa do świata.“
Także zimą, raniutko szedł z robotnikami z głębi lasu na przełęcz celem wyszukiwania pni. Po wyjściu z mrocznej koliby dokładnie mchem i warstwami dymu obłożonej, błękit słoneczny, widny nad mrocznym lasem znad przełęczy, orzeźwiał go jak wino. Rozważał wtedy — według księgi Zohar — różnicę między słowem mędrca a słowem proroczym. Między słowem trzeźwym a słowem upojonym, między słowem słyszanym tyl-