Najważniejszym i widocznie ulubionym jej zajęciem było sporządzanie pieczywa. Piekła znakomite żytnie chleby, piekła białe bułki, słynne jaworowskie wonne i błyszczące bułki, i kołacze słodkie. Obcym i gościom tak pozostała w pamięci jako piastunka całych pokoleń bułek, jak drzewo sypiące bułki. Sama jak wielka, potężna prabułka, najlepsza z wszystkich, ze świeżą słodyczą na niewzruszenie spokojnej, ogorzałej twarzy. Jak ją nazwał pan Władysław — Babcia Bułka.
Płynąc po domu rozdzielała między wnuki: bułki, kołacze, buchty, knysze, małaje, czasem nawet ciastka. Także niejeden dzieciak huculski, który zeszedł z gór do karczmy, nieraz otrzymał od niej białą bułkę. Po powrocie do chaty, gdzieś tam wysoko pod Pisanym Kamieniem opowiadał najważniejszą z przygód podróży: ano posłuchajcie — dziś dostałem na Jaworowie u Rojzy — białą bułkę.
Albo jeszcze później na połoninie we mgłach, gdy z powodu niepogody nie dowieziono mąki, i pasterze jedli sam ser, a popijali mlekiem, niektórzy głośno marzyli, przebijając wzrokiem gęste mgły: „Haj! bratczyku, zajść by sobie tak teraz na Jaworowo do naszej Rojzy — tam bułki! Hospody!“ I zapewne każdy wiedział, że jeśli do kogo, to do niej słusznie odnosiło się stare powiedzenie huculskie: „Wyście dobrzy — jak chleb!“
Po przyjściu synowej oddała jej pęk kluczy, uznała ją od razu za gospodynię. Pracowała nie mniej niż przedtem. O filozofii chasydzkiej miała dość mętne wyobrażenie. Podczas świąt słuchała z lubością opowiadań syna o źródle światowym, o wędrownicy-piosence. Albo górskie tutejsze legendy o młodziutkim chasydzie Jekely, co szukał w skałach ksiąg Bożych, a w górach pisma światowego. Do tej ostatniej sama dorzucała szczegóły zasłyszane niegdyś od swoich rodziców.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/208
Ta strona została skorygowana.