Żydek. Krawiec zwany Pinkas. Pinkas wierzył w Rabina, Pinkas radził go się ciągle, wypytywał dokładnie o różne przepisy na każdy szabas, aby szabas był ważny. Nieraz nudził nawet Rabina. Ale to z bogobojności, więc wielki Rabin był cierpliwy. Odpowiadał Pinkasowi: tak — nie, nie — tak. Głowy od książki nie podnosił.
Pinkas chodził ze swej uliczki codziennie na zamek do dworu pańskiego i z powrotem. Chodził szyć do jaśnie pana grafa. W sobotę chodził aż do końca uliczki — na spacer. A nie powiedziałem jeszcze, że w Ostrej był też taki dziedzic, jaśnie pan graf, jak powiadają. Pinkas był właśnie krawcem jaśnie pana grafa. Pan graf był dobry pan i zadowolony z Pinkasa. Chwalił go i pożyczał go nawet innym panom. Potem już przestał pożyczać, chciał go mieć tylko dla siebie.
Pinkasowi powodziło się — co Żydowi ma się powodzić? — Miał żonę, miał sporo dziatek, a myślał wciąż tylko o swojej robocie, wciąż sztuderował: z czego, jak i co ma zrobić. Gdy mu się udał garnitur — kontusz czy bekiesza, czy jak się to nazywało wtedy — był taki wesoły, jakby nie wiem jakie szczęście go spotkało. Szedł sobie do domu śpiewający. I prawie tańczyć zaczynał, ale tymczasem już był w swojej chatce, w sztibełe, między bachorkami.
Pinkas także był zadowolony ze swego grafa. Co znaczy „zadowolony“? To mało. Miał go tylko dla siebie, nie martwił się, że pan pójdzie sobie do innego krawca. A co najważniejsze: ten jego graf własny to był istny model krawiecki. Złoto nie model! Wysoki, prosty, figura śliczna, przepisowa dla krawca. Pinkas cmokał po cichu, kiedy brał miarę i przymierzał ubrania na swoim grafie.
I kiedy tak przymierzał, pan graf — taki marzyciel trochę — pytał czasem grzecznie: Mój Pinkasie, a może by tak — niemiecki krój? A może by — hiszpańskie bufy? A może by?
Pinkas odpowiadał krótko: Tak — nie, nie — tak. — Głowy od kroju nie podnosił.
Graf rozumiał: majster, to majster.
I można powiedzieć, że byli to przyjacioły, choć jeden pan, a drugi kapcan. Jeden szył pilnie, jak potrzeba — dzień i noc. Drugi chodził, jeździł, tańczył, także pilnie, trzeba czy nie trzeba, dzień i noc. A zawsze wystrojony! Co znaczy wystrojony? Świecił się od elegancji, paradował po Krakowie, chwalił się strojami także po obcych krajach, aż sława poszła o tym po świecie: „Taki strojny jak graf z Ostrej“.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/211
Ta strona została skorygowana.