Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

A skąd to wszystko? Trzeba tu powiedzieć jedną ważną rzecz: Pinkas nie tylko był pilny. Miał on takie szczególne, takie bystre oko dla składek. Gdzie jaka fałda, składka, choćby zmarszczka malutka zrobiła się na sukni, natychmiast ją wyśledził i już wiedział jak ją naprawić. Toteż suknie jego były jak ulane.
A ten graf, jak to panowie, wszędzie miał krewnych. Nawet cesarz, który, jak tam w książce stoi, mieszkał sobie wtedy gdzieś aż w Hiszpanii, był jego krewny.
I co się dzieje. Pisze raz pan cesarz do jaśnie pana grafa. Posyła przez umyślnego posłańca:
„Kochany Kuzynie, Bóg z tobą! Mam do ciebie wielką prośbę. Chodzą tu wieści, że ty masz u siebie Żyda, prawdziwego Żyda! Nie wiem czy to prawda i coś mi się nie zdaje, ale zapewniają tu, że tak sam mówiłeś jednemu z moich panów. Jeśli to zatem prawda, przywieź go ze sobą, a będę ci bardzo wdzięczny. Dla mnie, dla wszystkich moich poddanych to bardzo ważne, to będzie wielki rarytas. U nas od dawna już nie ma Żyda na lekarstwo, a jest nam właśnie potrzebny. Zatem i na twego Żyda spadnie niejedna łaska pańska, otrzyma niejeden podarek. Bóg z tobą!“ — tak pisał pan cesarz aż z Hiszpanii.


∗             ∗

Turkot nowych pojazdów i poruszenie w całej karczmie przerwały opowiadanie Bjumena. Przyjechali goście od dawna oczekiwani. Do ogrodu wsypało się dużo młodych panów, przeważnie bracia, kuzyni pana młodego i ich przyjaciele. Pośród nich rej wodził brat pana Euzebiusza, praktykant sędziowski, tak zwany Karolcio. Inni patrzyli nań, czekali co powie, łowili wprost jego słowa, po trosze rozpieszczali go.
Pan Karolcio był to młodzian o ciemnych oczach, ostrych rysach, śmiałym wyrazie twarzy. Zawsze z poważną miną, niby zrzędząc, szydził lub sypał dowcipami bez przerwy. Tak sobie już życie urządził i wówczas i później jeszcze bardziej, że dowcip, humor i anegdota towarzyszyły mu wszędzie bez przerwy. Zmuszał innych do takiej postawy, zmieniał swych towarzyszy w orszak szyderców i dowcipnisiów. Nawet u przełożonych wyrobił sobie przywilej odpowiadania anegdotami i załatwiania spraw dowcipami. Z kolei jego kompanowie