wają go grafem... Gdy przeczytał list cesarski, był zadowolony. Był prawie szczęśliwy:
Zatem już nawet cesarz chrześcijański, zatem i całe jego rycerstwo wie o Pinkasie. Ha! Zapewne daleko rozeszła się sława jego wspaniałych strojów. Teraz będzie miał sposobność pokazać się przed światem.
Wzywa pośpiesznie i o porze niezwykłej Pinkasa do dworu.
— Mój Pinkasie — powiada — posłuchaj, jedziemy pojutrze razem do Hiszpanii. Zaprasza mnie pan cesarz i bardzo mnie prosi, bym przywiózł ciebie. Przeglądnij raz jeszcze moje stroje, sam przygotuj się do drogi. A teraz bywaj zdrów!
Pinkas osłupiał. Bladł i czerwienił się na przemian. Chciał coś mówić, ale szlachcic skinął mu głową i odszedł. Nogi uginały się pod Pinkasem. Niewiele myśląc, niesiony strachem jak na fali, pędzi do rabina.
— I jak to dalej, Bjumenku?
— Jak to? Teraz mówi „On“. I tak dalej opowiadają księgi stare.
— Aha: „On“, to jest wielki Rabin, wiedział już wszystko. Nie oderwał głowy od książki, uśmiechnął się. Rzekł: jedź!
Pinkas wpadł w rozpacz: jakżeż jechać? między obcych, między samych niewiernych? I jeść cały czas nieczyste razem z nieczystymi? I do Hiszpanii? Któż nie wie, co znaczy Hiszpania? Jak tam dręczono, wyniszczano Żydów — mam małe dzieci...
„On“ przerwał Pinkasowi: Weź ze sobą śmiertelną koszulę! — Dał znak ręką, zanurzył się w książkę. Pinkas odszedł ledwie żywy.
W końcu opowiedział wszystko żonie, pożegnał się z rodziną. Płakali razem całą noc, pewni, że już się nigdy nie zobaczą.
Szlachcic wyruszył ze świetnym orszakiem. Tuż za karocą pańską jechał furgon, zapakowany z pomocą Pinkasa, starannie okryty płachtami, wiózł same stroje, wszystko roboty samego Pinkasa. I gdzieś tam na samym końcu orszaku, na trajkocącej furce, razem z ciurami, jechał Żydek, krawczyna Pinkas. Codziennie kazał go wzywać szlachcic, aby sprawdził, czy nie ma, broń Boże, jakiejś składeczki, jakiejś zmarszczki lub rysy na jego sukniach, czy nie należy czego poprawić. O nic więcej się nie troszczył.
Trzeba by to opisać, a trudno nam nawet wyobrazić sobie, jak było na duszy Pinkasowi. Czym była dlań ta podróż przez
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/214
Ta strona została skorygowana.