Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

— Nu, powiedzcie, Petryku, a te śpiewanki to jeszcze można znaleźć tam na połoninach? Ja muzykant, to może tam skorzystam. I nazbieram do kapeluńcia.
— Haj, idź, Hamerłeńku, idź tam bracie, ale na święto połonińskie, na rozłączenie. Kiedy dziewek dużo, to może co skorzystasz. Może i po łbie dostaniesz. —
Januńcio poprawił drut od okularów i gotował się do przemowy:
— Proszę, Hamerłeńku, bardzo, to zrozumieć. Można przeczytać — jest książka gruba — Żegota się nazywa. Proszę. I tam nie jak bądź, na rozum kładzie, że te pieśni, te narodowe, to także ważne naukowo. Jak to, co wielcy panowie-Mickiewiczowie wypisali. A czemu? To trzeba kłaść na rozum. Te pieśni posiane, to znaczy...
— Ależ dobrze, dobrze, szanowny panie majster. — Powiedzcie mi, ludzie dobrzy, ilu tu spośród was umie czytać?
Hamer znów toczył chytrze oczyma. Przygotowywał jakąś pułapkę.
— To nie ma do rzeczy — upierał się Januńcio — tłumaczęż ja i na rozum kładę, że i bez tego...
— Ależ nie, nie. Dziękuję za pański wymów, panie majstruniu. Ale ja proszę tych gazdów godnych powiedzieć mi: ilu tu spośród was, spośród gazdów w górach umie czytać?!
Obecni zaczęli się naradzać. Jakoś nie mogli sobie przypomnieć.
— Aha, zaraz, prawda, przecież Foka Szumejowy czyta z książki jak z rewasza. Niejeden już widział go jak z dziedzicem razem czytali.
— Nu, a kto jeszcze?
— Więcej? — nie mogli sobie przypomnieć.
— No to widzicie. Foka to wasz król na cały kraj. Nu, ile tu powiatów? Tutaj cztery, na Bukowinie dwa albo trzy — Na całą ludność, na całe królestwo umie czytać jeden król. Wielkie święto!
— Zaraz, ale i Maksymko umie czytać — obraził się prawie Semienennyk. — Nieraz nam Ewangelię czyta w kolibie.
— No dobrze, a kto to ten Maksymko? Ksiądz czy diak?
— Maksymko — to nasz, gazda — człowiek nieprosty — na tamtym świecie był.
— No, to wielka sztuka: nauczył się na tamtym świecie. Tak każdy potrafi.
— Ależ czekaj, nie gadaj głupstw — odezwał się karcz-