Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

ki i pigułki fioletowe lub pozłacane. Cenę ich przemilczał wymownie. Znów zatem cywilizacja, którą tak zawsze podziwiał, poprawiała szczęście. Ostatecznie z tym wszystkim nie przestawano szanować Palija. Bieda w tym tylko, że na to wszystko wciąż potrzeba było pieniędzy. Zawedija przyszedł do smętnego wniosku: na tym świecie pieniądz może wszystko.
Hamer nieco zatroskany wypytywał Szizla i Krasijczuka o dziada dymowego z Bukowca: Co to za jeden? Żywy czy umarły? Czarownik czy pomylony na rozumie? —
— To wielki zamawiacz — odpowiedział Krasijczuk — był czas kiedy razem z Koplem z Rożna chodził po Bukowinie. I Bóg wie dokąd jeszcze. I nałapał od wielkich przemówników coś osiemdziesiąt słów tajnych — najmocniejszych. Cały dzień siedzi nad watrą, pilnuje wody. Ale nie przyjmuje nikogo, aby za pieniądze coś odwrócić czy pomóc komuś. Powiadają, że on jest — do wszystkiego.
— Dobrze, ale do czego? Co on robi? Po co to robi?
Na to nikt nie odpowiedział. Patrzyli jeden na drugiego.
Jurynczyna Biłohołowy, suchy mały dziadek o szafirowych głęboko osadzonych oczach, odezwał się bezzębnymi ustami, słabym, roztrzęsionym głosem:
— Jak to po co? Po to aby świat się trzymał.
Hamer spoglądał po kolei na wszystkich. Szizel pogładził białą brodę i powiedział:
— Widzisz, czy to on jest, czy kto inny, tego ja nie wiem, tego nikt nie wie. Ale u nas tak mówią: gdy będzie dziesięciu sprawiedliwych i to takich, że do słońca na nich można patrzeć, takich jak ta woda z Waratynu, to świat będzie szczęśliwy. To będzie kiedyś. A tymczasem jakby nie było jednego takiego, co trzyma świat, co dba o świat — to świat za godzinę się rozsypie.
— Co to za bajki?! Ci leśni Żydzi całkiem ciemni jak chłopi. — Co się rozsypie? Może ta góra się rozsypie?
— Może i góra się rozsypie. I jeszcze coś się rozsypie. Będą się tak mordować, jak dzisiaj mówią sobie dzień dobry. I to będzie urzędowo i handlowo i mądrze.
— Joj! to strachy na małe dzieci. Jak rozbójnicy, będą hulać niby Fudor, to go w końcu osadzą na stałe w kryminale. Albo w paradzie powieszą jak Jurę Drahyruka.
— Mój dziadek mówił całkiem inaczej. Jak się rozsypie świat — kiedy zbraknie tego jednego — to całe urzędowanie, cały handel, cała mądrość, nawet nauka będzie dla mordo-