Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/274

Ta strona została skorygowana.



V. ROZMOWY W GOSPODZIE

W kilka godzin potem jak odjechały bałaguły, jeszcze za dnia, od prawej strony karczmy, od Bukowca dało się słyszeć nowe strzelanie z bata, tym razem tak głośne jak strzały z pistoletu. I zaraz potem zadzwoniły małe ślicznie zharmonizowane dzwoneczki od uprzęży: mosiężne, stalowe, szklanne i srebrne. Zza zakrętu wynurzyły się dwa jurne kuce jabłkowato-siwe o małych główkach i ognistych oczach, unosząc stosownej wielkości wózek angielski o stalowych okuciach, żółtą łozą indyjską wyplatany. Na nim jechał i powoził zawadiacko kilkunastoletni panicz Stasio z dworu w Krzyworówni, w uczniowskim mundurku z Chyrowa, z dość niesforną czupryną, co wystawała spod sztywnej, wysokiej, niemal oficerskiej czapki z bączkiem. Gdy ujrzał tłum ludzi wokół karczmy, nacisnął aryston umieszczony w siedzeniu wózka. I zaraz znów strzelił z bicza. Konie poniosły galopem, aryston zagrał dziarską kołomyjkę. Gdy zwolniły biegu, aryston przeszedł w walca, gdy zaś Stasio wstrzymywał konie tuż przed karczmą, siedzenie eleganckiego wózka rozbrzmiewało polonezem. Zahalmował wózek, a zatrzymane kuce wciąż jeszcze rwały się do biegu, grzebały ziemię kopytami, stawały dęba. Za nim dworskim dużym tarantasem żółtego koloru, z nadmiernie szerokimi błotnikami jechał miarowo parą spokojnych dobrze wypasionych kasztanów pan Władysław z woźnicą Hawryłem w granatowej liberii, której kołnierz znajdował się jak zwykle na prawym ramieniu. A nieco dalej kilku uzbrojonych konnych Hucułów ze smolastymi pochodniami dla pomocy w razie nocnej jazdy. Jeszcze dalej, powoli jakby dla oszczędzania koni, jechał przeznaczony dla gości nowy, na czarno polakierowany pojazd, ciągniony przez parę młodych świetnych siwoszów, a powożony przez grackiego młodziana w stroju strzeleckim. Wyjechali na spotkanie gości, pana młodego, jego rodziny i przyjaciół. Część banderii konnej wróciła już z Bukowca dla towarzyszenia Pani Babci, dla asysty powozom, które za nią jechały.