Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/279

Ta strona została skorygowana.

czać, a aby go zwalczać, musimy go nienawidzieć głęboko. Dziś to się już uwydatnia całkiem otwarcie w etyce nowoczesnej, która obowiązuje między narodami. Bismark, który szuka przymierza z naszą Monarchią, ale jest wrogiem naszego narodu, dał nam wzór — pouczył nas jak Żydów Jeroboam. Możemy z nim rozmaicie współdziałać, ale przecież nie będziemy kochać Bismarka, aby uzyskać zbawienie.
Pan Karolcio mitygował wymowę przyjaciela:
— Odbiegamy zdaje się od tematu, zresztą pan doktor już dawniej się zgłosił.
Gdy pan Władysław przysiadł się, przemawiał właśnie młody filozof, doktor Jezienicki, autor nowych, poważnych prac o Platonie. I to nie byle o czym, o przełomowym dialogu „Sofistesie“, o rzekomym przełomie w myśli Platona. Na twarzy jego wydatny garbaty, trochę zawadiacki nos kontrastował dziwnie z łagodnymi pełnymi oczyma, które ilekroć pan Jezienicki zdejmował okulary, zamykały się i trwały zatopione w niewzruszonym spokoju jak u śpiącego dziecka.
— Niepozorność niech tu nie łudzi — powiadał — chodzi tu o zagadnienie przerastające aktualia. Czyż nie widoczne, iż nasz opowiadacz, a raczej książki, na które się powołuje, postawili nam pułapkę, by nie docenić tej historyjki. A jest w niej coś zastanawiającego. Należy ona, jak widzimy, do cyklu opowiadań o rabinie. Właśnie od strony tego krawca, jak powiedział majster, a jeszcze więcej od strony rabina należy ją oceniać. Chodzi tu przecież o dzieła człowieka sprawiedliwego, w oczach wierzących niemal wybranego — których dokonał przez naiwnego, ale rzetelnego rzemieślnika, bezwzględnie wierzącego, oddanego. To, co Hiszpanowie robili, jest przedstawione jako zbyt łatwe. Tu przepraszam, ale trudno nam już ocenić, czy satyryczny moment jest w intencji książek starych czy raczej tylko w interpretacji pana adiunkta. W każdym razie Hiszpanie troszczyli się o Żyda dla swego interesu, nie znając wcale wroga i wzbudzając w sobie taką łatwiznę jak pokonanie urojonej nienawiści do człeka, który im nic nie zrobił, a zapewne wyglądał niepozornie. Toteż zastrzeżenie papieża jest słuszne. Tymczasem właśnie krawiec z misją od wtajemniczonego, z miłością do świata i dla porządku światowego ocalił świat. Do tego była potrzebna jego ofiara. A nad tym wszystkim jak znak zapytania unosi się myśl samego rabina: czy warto by istniał taki świat?
Zanim pan Karolcio odpowiedział, zbliżył się do stołu