mężczyzna w średnim wieku, krępej postaci, o surowych rysach i niebieskich oczach. Był to Iwan Franko, współpracownik „Kuriera Lwowskiego“, znany już wówczas uczony i wybitny pisarz. Powiedział nieco sucho:
— Tą obroną porządku czy nawet „kosmosu“ pociągnął nas pan za język. Krawiec był pocieszny, jak każdy widzi, ale nie taki filozof. Taki porządek... Czyż wart, by go bronić? Ale skoro Żydzi tacy mądrzy, to niechaj mają... Zresztą rabin sam mówi, że tuż za fałdą — Mesjasz. A to oznacza ideę rewolucyjną.
Teraz z kolei pan Jezienicki miał doświadczyć ataku ze strony pana Karolcia.
— Powinienem podziękować panu doktorowi za ujawnienie mej interpretacji — odpowiedział pan Karolcio — ale przyzna pan, że obaj nie mamy tekstu przed sobą, ani komentatorów powołanych. W tej sprawie jeszcze coś powiem. A księdza Korczyńskiego proszę niech pilnie uważa, jeśli będzie coś nieprawomyślnego, albo jeśli zbyt po dyletancku sobie to wyobrażam. Ale chcę dodać moje trzy grosze, wspomnienie pierwszego wrażenia. Przedstawmy sobie jakiś niewidzialny trybunał niebieski w przestworzu. A przed nim, a raczej pod nim w dole ogromną kotlinę, utkaną z kłębów ciemnych chmur. Prawie jak dno jakiegoś woru gigantycznego albo scena przepastnego amfiteatru. Chmury naokoło i daleko ku górze, ściany z chmur nieprzeniknione. Tylko całkiem wysoko z góry sączy się światło. Stamtąd dla grzeszników coś świta. Coś dociera ze źródła sprawiedliwości wiecznej. A w tym ogromnym dole chmur na dnie amfiteatru zgromadzeni: Hiszpanie i Żydzi — na Sądzie. Wznoszą oczy ku światłu dalekiemu. Dowiadują się jakoś, że swego czasu, wtedy a wtedy, fałda wisiała nad Hiszpanią i że Łaska rozprostowała ją i usunęła. Dowiadują się o wszystkich zbawiennych skutkach tej okoliczności. Za czyją sprawą? — pytają tam w dole.
Aha! myśmy wszyscy za porządkiem pokochali — nieprzyjaciela-Żyda — z dumą cichą, jaka przystoi owemu miejscu, powiadają Hiszpanie.
Jeden biedny poczciwy Żyd, posłany przez wybranego i sprawiedliwego w imieniu wszystkich przebaczył wszystko, a Bogu ofiarował siebie, aby świat wasz ocalić — mówią Żydzi.
Czyż Ktoś tam w górze nie musiałby się łaskawie uśmiechnąć z powodu tych pretensji? I może tylko dzięki temu świa-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/280
Ta strona została skorygowana.