Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/294

Ta strona została skorygowana.

Nie będę dziś opowiadał, jak skończył stary pan Kołaszko, ani co potem z nami było. Do dziś dnia jestem pewien, że po śmierci na jego obliczu rozpostarł się uśmiech jeszcze inny jakiś, niż za życia. Zagadkowy, zwycięski. Myślę zawsze o nim ilekroć widzę, jak ludzie się przyjaźnią, kiedy się rozumieją wzajemnie. I gdy myślę o tym — jak być powinno.