lają się wciąż w przestrzeń, której ogrom przekracza wszystko. Tam taśmą światła rozwikłał się w przestrzeń zwój przeszłości, zwój duszy. Tu przy człowieku pozostały listy, pamiętniki życia zakończonego na zawsze, pożółkłe papiery. Czym dogonić światło? Tak jak byśmy my dzisiaj szukali w przestworzach światła promieni oczu samego pana Władysława. Tak jak kiedyś szukać będą naszych spojrzeń pozostali po nas przyjaciele.
Wiedza jesienna. Czyż uda się z niej coś przekazać przyszłości, aby żyło dalej, tak jak wiatr przeżyje nasiona jesienią? Pamięci wyraźnej, bo zrodzonej? Czy z jej rdzenia?
Wiatr wyzwalał wiedzę jesienną. Wiatr zasiewał. Leciał tam, gdzie go nie było, a gdzie się nie zatrzyma. Wiatr-duch ruchu nie byłby nigdzie, gdyby nie opuszczał wszystkich miejsc, które przelatywał. Leciał w innym kierunku, niż wzrok ku gwiazdom zwrócony. Leciał ku przyszłości wstającej. Wiatr był herosem całego kraju, herosem ziemi. Wzór niewyrażalny za pomocą obrazów, tak jak muzyka. Cóż za narzędzie dla wyobrażania sobie! Jak pocieszające byłoby powędrować z wiatrem ku czasom wstającym. Wiatr leciałby sobie tak, zaglądając w każdy z korytarzy, nie dla siebie. Zbliżyć się, łączyć w życzliwość bez ukazywania się nikomu. Ależ ta łączność jest i tak. Nie tylko ze znajomymi, nie tylko w świadomości i świadomie. Wiatr jest jej obrazem. To było najważniejsze poznanie jesienne: uzupełnianie się dusz ludzkich, wspólnota różnych nitek i witek ludzkiego życia. Nie mamy chyba dlań organu. Jesteśmy wszak częścią wielkiego organizmu w ruchu. To, co poza mną w tylu duszach się dzieje, nie jest poza mną. Niech będzie wzrok mój ku przeszłości tylko zwrócony. Tęsknota i nadzieja przeniosły się ze mnie na inne posterunki przyszłości. Czuję je tam jak nerw mój własny wszczepiony w inne ciała. Czy naprawdę w inne?
Znów wracał okiem i myślą ku gwiazdom. Callirrhoe. Tak sobie nazwał niegdyś tę całość granatowo świetlistą. Nie ma potężniejszej gwarancji wiecznego życia, to jest nowości i nawrotu, wędrówki duszy. Z przyszłości idzie ku nim pewność. Te przestworza przezwyciężają wszelki lęk, utrzymują nadzieję. Groźne nieskończoności i bez miary; Pascal mówił: „Ta nieskończoność przestrzeni przeraża mnie.“ Ale radosne, gdy dojrzymy, że sens ku nim zdąża.
Pan Władysław zakorzeniony w podziwie jeszcze raz sobie powtórzył i to zapisał:
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/30
Ta strona została skorygowana.