bicie ducha jest w tym, co zapisali już rówieśnicy, co jeszcze napiszą, co przekazują. Nie do Jasienowa idź, Jingełe, tylko do Międzyborza, a nawet daleko na północ, do Witebska. Tam są ludzie, co słyszeli na własne uszy, widzieli na własne oczy, o każdej rzeczy ci powiedzą, do każdego kroku w życiu będziesz miał wskazówkę i regułę.
— Zatem tak samo jak przedtem w miastach, trzeba siedzieć blisko rabina. Czyż Bożej swobody, miłości, która zewsząd płynie, która do najniższego, do dziecka więcej niż do innego spływa, nie objawił nam Beszt? Znów papiery, znów izdebki, znów Beth-hamidrasz?
Aron zniecierpliwił się lekko:
— Ależ, młody jesteś, Jekely! Przecież nie w tym rzecz. Czy w izdebce czy w więzieniu, to obojętnie. Chodzi o duchową naukę, o skupienie i żar.
Jekely: — W opowiadaniu o ścieżkach, które wskazuje naprzód mędrzec, a potem anioł gniewu na rozstaju, Nachman wymienia prostą drogę do miejsca Światła wiecznego, następnie drogi błotniste i wreszcie drogi ognia. Kończą się one żarem bezprzestrzennym.
Aron: — Czy w izdebce, z której nie ma odpływu, nie może być żar bezprzestrzenny? Przestrzeń to odpływ i przypływ. Co ma przestrzeń do ducha? Im mniej nawet przestrzeni, im bardziej się kurczy, tym mocniej w głąb duch się pręży. Chyba może tylko tyle, że w górach spokojniej i że nie przeszkadza, ot, nie ma hałasu.
Jekely: — Jakżeż to, Reb Aronie! To w księgach jest wszystko? W księgach zapisanych przez ludzi? A czy oni na pewno dobrze zrozumieli Beszta? A jeśli jest dostęp do ksiąg napisanych przez Kogoś Innego?
Reb Aron spoważniał.
— Nie widać tego po tobie, chłopcze, na pierwszy rzut oka, ale wynikałoby — gdyby tak wnioskować spokojnie — że jesteś zarozumiały. A czy ty zrozumiesz lepiej księgi owe niż przyjaciele i uczniowie Beszta zrozumieli jego słowa? I po cóż byłby Beszt, po co cierpiał i męczył się po górach i pustyniach dzikich, gdyby każdy miał dostęp do innych ksiąg? Cadyk sam szuka swej drogi, daje drogę i prawo, jest równocześnie Mojżeszem. A ty chciałbyś, by cadyk był Mesjaszem, by odtąd wszyscy sami znajdowali drogę. Czy może sam jesteś tak wielki jak Beszt, czy większy! Ha-ha! Swoboda! Naprzód
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/329
Ta strona została skorygowana.