jest granica, naprzód tama, a miłość i swoboda sama w nie wpłynie. Prawdziwa swoboda jak morze, gdyż ma brzegi.
Jekely trochę zawstydził się. Rozmowa stała się trudniejsza. Nie chciał się przyznać, że...
W rzeczywistości chciał się wyspowiadać przed nim, zanim uda się w góry, ale on widocznie nie dostrzegł tego. A może był przeciwnikiem spowiedzi.
— Ja tak myślałem: jeśli melodia przypomina mi moją matkę, to i melodia gór, śpiew wody uprzytomni mi słowa Beszta. Otworzy wszystkie wrota duszy. Ułatwi —
Przeciw temu ostatecznie Reb Aron nic nie miał.
— No tak, jeśli człowiek nie potrafi się skupić, jeśli w swojej izdebce nie umie zespolić ducha, niech idzie w góry, Jeśli go tam nie będą straszyć wilki, rozbójnicy i straszny, straszny las.
Reb Aron powiada:
— My praktyczni mniej lub więcej ludzie ruszamy się, bo musimy. Ale mędrcowi po co to? Im mniej przestrzeni tym więcej przestrzeni dla duszy. —
Jekely: — Powiadasz, że las jest straszny. A powiedz mi jeszcze, czy las dużo szkód wyrządził Żydom? Czy gdy było co kiedy krwawego, strasznego lub poniżającego choćby — czy było to w lesie, w samotności? Winniśmy właściwie więcej ufności lasowi.
Aron: — Nie rozumiesz. W skupieniu ludzkim człowiek bezpieczniej się czuje. Gdy myśli, że choćby może bać się razem, już mu lepiej. Nie szaleje z nieświadomości, z niepewności. Nie budzi się w obliczu nagłego niebezpieczeństwa jakby z pożarem nad głową. Jest na straży.
Jekely: — Nic nie słyszałem, by to komu pomogło. I wiem z dziejów nie tak dawnych, z dziejów przed Besztem, że im więcej się skupiali, tym większe były rzezie i zniszczenie, tym większe pokusy do rzezi dla przeróżnych zbójów i wrogów. To jest szaleństwo ludzi trzeźwych a tchórzliwych, że lecą prosto w paszczę niebezpieczeństwu, gdy chcą się chronić. Gdy są na straży niby to, jak powiadasz, byle czyj okrzyk we śnie, jak iskra zapala to szaleństwo strachu. Bierzmy więc trzeźwo: Czy byłoby się to stało, wszystko, choć setna część tego, gdybyśmy osiedli gdzieś w lasach. Trzeźwo — chyba, że uważasz, iż trzeźwość to ciągła bojaźń.
Aron: — Młody człowieku, mówisz nie tylko jak młody,
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/330
Ta strona została skorygowana.