a Jekely poczuł się chłopczyną jakim był i żałośnie i śmiejąc się wymawiał się od tych podarków, z którymi nie wiedział co robić.
Gdy wieczór przyszedł, opryszki przy muzyce skrzypiec, cymbałów i fłojery naprzód śpiewali pieśni o Wielitach i Doboszu, a potem puścili się w tany podnosząc topory i wirując zamaszyście.
A Rachela i Jekely siedzieli na grubych liżnykach wśród traw i nie wiedzieli na jakim są świecie. A Braciszek tarzał się w wysokich trawach i patrzał na nich mrużąc oczy z zadowoleniem. Z dziecinną ciekawością i serdecznością właściwą górom witano ich potem wszędzie. I Czeremosz ich witał jakoś dziwnie: boleśnie i radośnie. I wieść powiada, że zbudowano im chatę i złożono się, aby mieli chudobę, a Jekely z rozczuleniem i wdzięcznością rozrywał się i wspinał się po górach i połoninach i Słoneczku Bożemu dawał dostęp do chat — wstawiał szyby.
A przy tym, tak mu się zdawało, otworzyły mu się zasady świętej służby w tym nowym, dzikim i dziecinnym świecie. I jak opowiadają święte podania, iż z każdego czynu zbożnego rodzi się duch anielski, tak jego pragnieniem było, aby praca jego zawsze jeszcze zrodziła poczęcie duchowe. I tak jeszcze zaczął myśleć, że ród jego, naród dzięki Panu czyniący — nie dlatego jest wybrany, aby mu miało być lepiej na świecie, aby miał prawo wywyższać się, pogardzać kimkolwiek. Nawet przeciwnie, może mu gorzej ma być, może pokorniejszy być musi, bo to jest ofiarą za to, iż wielkie posłanie jest jego udziałem i to jest wybranie jego: iż są wysłańcami Jedynego do ludów tej ziemi dla ich podniesienia i uświęcenia.
Co to znaczy być Żydem, jaka myśl Przedwiecznego, tutaj dopiero sobie uświadomił: z ofiary siebie i swej duszy być pracownikiem w pierwszym szeregu każdej myśli i pracy nowej, doniosłej i skromnej dla człowieczeństwa.
A jego zadanie: ten kruszec Boży, te dzieci wierchowiny w dzieci Boże przemienić. Iskry Boże są wszędzie, w różnym napięciu. Są uśpione — dusza oświecona, zbudzona może je zbudzić. Więc grają w lasach, obłokach i szczytach. Ten świat nie tylko odbity w naszej duszy jest piękny. Byleby go tylko zbudzić, będzie współgrać i śpiewać będzie duszy zbudzonej. Nauka jego jak mało która pozwalała mu szukać i znaleźć skarb radości w ludziach, zwierzętach, drzewach czy trawach. A także skarb potęgi przyrody jako kruszec święty. I tam
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/334
Ta strona została skorygowana.