rzy byli sądkami. Gdy jeden z nich umarł, dobierali wszyscy jednogłośnie nowego, tak iż zawsze zespół był zupełny. Ale zdarzało [się] czasem z powodu trudnej komunikacji, iż miejsce pozostawało nie obsadzone. Zasadniczo przewodniczącym był najstarszy, ale czasem wybierano — jednogłośnie — przewodniczącego.
I teraz spostrzeżono się, iż nie ma przewodniczącego. W ostatnich kilku latach zwracano się do Filka samego zamiast zwoływać sądy. Ale teraz nie było wyjścia. I teraz gdy się obawiano ważkiego rozstrzygnięcia i gdzie nie ulegało wątpliwości, że powinni ponieść straszną karę, chciano niejako zwalić odpowiedzialność na Filkowe czułe sumienie, zmierzyć sprawdzian winy jego złotym sercem.
Wasyluk wskazał, iż muszą przede wszystkim się udać do Filka [do] Krasnoili. To człowiek rachmanny, jedyny gdy o gardło chodzi, co on powie to będzie święte. Był [to] tak sprawiedliwy i doświadczony, życzliwy i nade wszystko prawdomówny i sprawiedliwy człowiek, iż z całych gór zwracano się do niego z prośbą o polubowne rozstrzygnienie.
Filko był niezamożny, ale też nie dbał zupełnie o bogactwo, a mimo iż był niezmiernie lubiany i wprost czczony, nie zależało mu na niczym na świecie, a nawet ze swoich czynów, które wszyscy sławili, nigdy nie był dumny. Filko nosił stare szlacheckie nazwisko. Widocznie któryś z jego przodków osiadł na Huculszczyźnie jako gazda, z niewiadomych przyczyn porzuciwszy swoje przywileje. Ale i to nie obchodziło Filka, mimo iż wiedział o swym pochodzeniu. Główną przyjemnością Filka były wnuki, zwierzęta i ogrody.
Gdy Wasyluk wskazał na Filka, powstała jedna ważka wątpliwość. Oto Filko miał dopiero siedemdziesiąt osiem lat, a zatem był za młody. Ale także mógł odmówić, bo wiadomo było, że był zbyt skromny i wstydliwy, a przede wszystkim był tak małomówny, [tak] trudno coś z niego było wyciągnąć, że gdyby nie wiara w jego rozum i jego niezlęknioną dobroć, ludzie zapewne omijaliby [go] zamiast siedzieć mu na głowie. Znów zaczęli porównywać wszystkich i przywodzić na pamięć. Ale w końcu orzekli wszyscy: — Co tu gadać. Nie ma nikogo nad Filka.
— Ależ Filko na pewno odmówi — powiedział ktoś — chyba że zbierzemy wszystkich sądków i pójdziemy do niego.
Z trudem zebrali więc kilku sądków i poszli do Filka zapraszać go na [starszynę].
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/347
Ta strona została skorygowana.