Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/348

Ta strona została skorygowana.

Filko już w dawnych czasach pierwszy uprawiał niektóre jarzyny i zboże, których nikt nie znał w górach. A nade wszystko na równych polach Krasnoili należących do Filka szumiały łany kukurudzy.
Maleńkie pędy kukurudzy wyróżniają się od razu szerokim listowiem i intensywną zielenią. A potem coraz bardziej płachty zielone rosną i krzewią się, urastając w bujny zielony gaj. W okresie święta gromowego poświęconego św. Eliaszowi zaczyna prząść kukurudza. Puszcza płowy włos. Nad skrytkami ukrywającymi złoty owoc wykwitają płowe włosy.
Gdy zagrzmi Świątek z siwą brodą, z łanów wyciągają się zieleniutkie ramiona kukurudzy i łono dziewicze kukurudzy okrywa złotem puszek przędziwa.
A potem dojrzewają, pęcznieją i twardnieją złote owoce, a liście płowe żółkną i skręcają się. Ale wtedy łany kukurudzy [są] pełne ciepła i suchości. I szczególnie lubią je dzieci. Można się w nich ukryć jakby w gaju. A oprócz dzieci pełzają wśród zielonego gaju kukurudzy wielkie dynie. Nieraz daleko wybiegają od swych korzeni i ciągną jakby wielką linią trzymając owoc, który i nadspodziewanie zda się daleko się zapuścił, potoczył i nadspodziewanie wielki się rozrósł i przysparza wiele kłopotów łodydze macierzystej, która go ledwie zdoła utrzymać na wodzy, tego pękatego i rumianego wędrownego dzieciaka.
A gdy zbierze się owoce kukurudzy, wiąże się je, splata w wieńce i obwiesza ściany chaty lub [stodoły] aby się suszyły na słońcu. Tylko okna wyzierają zza kukurudzianej ściany. I jeśli bajkowa chata z pierników równie czarodziejski ma wygląd, to piękniejsza, radośniejsza jest taka chata obwieszona owocami kukurudzy.
I takie zaciszne — pogodne i wesołe były łany kukurudziane u Filka. Ale miały one jak wszystkie łany i ogrody Filkowe jeszcze jedną ciekawą właściwość. Oto gdyś zbliżał się do nich bądź z góry a jeszcze bardziej z dołu od strony Białego Czeremoszu, zdawało się, że jakieś wojsko różnobarwne — z podniesionymi różnorodnie rękami, uzbrojone w jakieś proporczyki różnokolorowe, chwiejące się na wietrze, dzidy, rohatyny i kto wie co za różne zbroje — pocięte w zygzaki, w czworobok ułożone pilnuje łanów Filkowych uprzedzając groźną postawą atak wroga. Mało tego. To wojsko miało może nawet jeszcze inne groźne narzędzie walki, wprawdzie nie wiadomo czy mordercze, lecz w każdym razie niezmiernie ha-