Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/349

Ta strona została skorygowana.

łaśliwe i donośne. Zapewne obcy miejski człowiek, mający jeszcze przesadne wyobrażenie o tym, jakie to niebezpieczne te góry i pełne strasznych zbójów na każdym kroku, jakie straszne plemię je zamieszkuje — myślałby, że to jakieś bardzo groźne fantastyczne wojska wierchowińskie przy warkocie katapult starowieckich czyhają zza kukurudzy. A to były tylko strachy na ptactwo czyli tak zwane opudy. I właśnie było to szczególnym kunsztem i przedmiotem troski Filka — wymyślać i wyczyniać ciągle nowe i coraz to bardziej pomysłowe i udoskonalone opudy, bądź to szczególnie jaskrawe i fantastyczne, rozmaszyste postaci — bądź też różne przyrządy do nieszkodliwego hałasowania, które przy najlżejszym powiewie wiatru wydawały różne klekocące, trzaskające i turkające dźwięki, przypominające młócenie, stukot młyna lub monotonne strzały. Filko jakoś niechętnie zabijał ptactwo. Natomiast z zamiłowaniem obchodził ze wszystkich stron swoje łany i wyobrażał sobie, jak te teatralne figury strachów powinny wyglądać i jak widzi je ptactwo nadlatujące z tej lub owej strony. Te wycieczki perspektywiczne widocznie, choć nieświadomie usiłujące wniknąć w dziedziny perspektywy, dawały mu możność poprawiania swoich inscenizacji. Czynił to z wielką cierpliwością i zadowoleniem.

Pieśń o kukurudzy

Bogarodziczka ziemią wciąż chodzi,
Wciąż chodzi, chodzi i Synka prosi.
Kraiczkiem równym w góry zabłądzi.
— „Zaszliśmy, Synku, w te góry ciemne,
Gwiazdy zasiejmy, złote zorniczki.
Orzcie, Syneczku, niwki drobniutkie,
Zasiejmy gwiazdy, złote, malutkie.“
I sieją gwiazdy i gwiazdy wschodzą
I do gwiazd rzęsy wznoszą zielone,
aż wstrząśnie Eliasz macierzy łonem,
aż spusty z niebios otworzy falą.
Strzeliste, strojne w zielone chusty
Stoją na polach i przędzę przędą.
Siłę nam dajesz zielono-złotą.
Pierś nakarmiona gwiezdnym nasieniem
Biedę przetrzyma, grozę, męczarnie,
I sztandar złotego nasienia rozgarnie.