Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/350

Ta strona została skorygowana.

Gdy sądkowie zbliżali się do chaty Filka, z drugiej strony za łagodnym parowem widzieli jak Filko niesie na plecach jakiegoś wielkiego stracha. Obok niego szło kilkoro biało ubranych dzieci, które niosły bądź uzbrojenie bądź część garderoby dla stracha, które miano dopiero wypróbować i uzupełnić na miejscu. Małe, może czteroletnie dziewczątko biegło za tym poważnym pochodem, świergocąc, szczebiocąc i paplając coś, zapatrzone w zachwycie na wysokiego stracha niesionego przez dziada Filka.
Dwa gołębie siedziały na plecach Filka, gdy podsypywał kukurudzę, i zaglądały co robi. Kiedy wstawał i opędzał się od nich, odlatywały a potem znów przylatywały. Kiedy Filko szedł z opudami, gołębie nie bały się strachów, trzepotały się [i] krążyły nad nim.
Filko miał na głowie wysoki płócienny, spiczasty, starowiecki kapelusz. Gdy sądkowie przyszli do Filka, stała przed nimi postać [niezmiernie] zdrowa i bez kapelusza, z długimi srebrnymi włosami, okalającymi potężną łysinę i z uśmiechniętymi, zawstydzonymi oczyma. Bardzo dziarski i rozmaszysty, rudawo-siwy wąs — zapewne jedyna pamiątka po szlacheckich sławnych przodkach — zdobił oblicze Filka. Oczy Filka były żywe, błyszczące, lecz dziecinne i czasami jakoś bezradne. Gdy zobaczył tylu ludzi, jak zawsze z zakłopotania i zawstydzenia spłoszył się na chwilę. Ale nie okazał tego, tylko spokojnie i niezmiernie cierpliwie, a jakby manipulując dalej koło stracha — oczekiwał ich przyjścia.
— Fileczku, bratczyku — zawołał Wasyluk — Boże pomahaj!
Filko przemagając swą niechęć do rozmów i do głośnych powitań, odpowiedział bardzo donośnie. Ale gdy podeszli bliżej, uprzedziwszy ich pozdrowienie, zaczął im żywo i dokładnie pokazywać nowego stracha czy opuda obróciwszy się do nich plecami, aby nie musiał patrzeć na tylu ludzi, gdyż nie wiedział na kogo naprzód patrzeć.
Przybyli starcy siedli na trawie naokół i paląc fajki z dość dużym uznaniem patrzyli na nowego stracha, z rękami wyciągniętymi do góry, jakby dla odganiania ptactwa, o niezmiernie długich, spiczastych palcach jakby pijawkach — a poniżej nich ze skrzydłami naciągniętymi na leszczynowe pręty, powiewającymi w wichrze, czerwonego z pięknymi niebieskimi z białym rękawami. Filko przymierzał mu jakiś biały cętkowany kapelusz, nie okazywał przy tym żadnej ciekawości.