Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/356

Ta strona została skorygowana.

Gwarzyli wszyscy, tylko jeden Filko milczał i słuchał, czasem oglądał się ku łąkom za swoim koniem i wąsy podkręcał.
Czekano teraz tylko na Wasyluka, pod którego dowództwem miano przyprowadzić pojmanych. A dopiero później jak najwięcej wyrostków z toporami, aby mogli wykonać wyrok i pokazać swą sprawność trafiając toporami do żywego celu. Wasyluk miał przyjść, kiedy słońce już dobrze wysoko będzie na niebie. Więc tymczasem zabawiano się rozmowami, dziwnymi rozmowami rześkich, żwawych i mądrych starców. Umowną treścią tych rozmów [było], że nic nowego na świecie stać się [nie] może. A zwłaszcza nic gwałtownego, nic alarmującego. I dlatego omijali przedmiot, dla którego się zebrali, gdyż był niezwykły. Gdyż burzył pogodę i wtrącał w stan oburzenia, obawy — i jakby nie licował z ich godną starością. A jednak. — Już, już nikt im [nic] nie mógł zrobić na świecie. — Tyle strat przeboleli, tyle złudzeń [odkryli]. Więc —
Jeden tylko Pihul-Popecun przywykł czoła stawiać całe życie nagłemu niebezpieczeństwu, groźnym niespodziankom i chciał coś powiedzieć:
— Nie ma tu co dużo gadać. Wiem ja chyba co znaczy być opryszkiem. Ale żeby takie gady były między opryszkami. Dziwię się, że Wasyluk od razu ich nie kazał zatłuc toporami. Dmytro chybaby [ich pościnał] śmiejąc się. Człowiek —
Niespodzianie odezwał się Filko. Mówił cicho, ale poważnie. Niektóre słowa tylko wykrzykiwał głośniej nie mogąc opanować wzruszenia.
— Umiesz ty mówić, Pihule, mądrością jakby podwalina ze skały. Pokładasz słowa takie zdrowe. Ale i to wiesz, że człowiek ciągle prawa Boże przestępuje, więc nigdy nie jest pewny czy nie swój porachunek, czy też nie swoje rejestry oblicza, gdy sądzi.
To zwyczajne ale dla małomówności Filka i niechęci do głośnego mędrkowania niebywałe powiedzenie wywołało wrażenie. Ten i ów popatrzył na konie, jakby się upewniał czy może jeszcze uciec nie biorąc udziału w sądzeniu.
— Fileczku, mówił Pihul powolniej, ciszej, jeszcze poważniej, pewnie, to każdemu wiadomo: dużo nagrzeszył i teraz to wie i teraz pewnie grzeszy. A ja ci powiadam, że nigdy nic przeciw sumieniu w życiu nie robiłem. I cóż, czyżby mnie inny człowiek lub sądek nie miał sądzić, gdy mu także sumienie tak każe? Musi być jeden przeciw drugiemu na świecie. A obaj myślą, że prawo za nimi. Ale może obaj wiedzą, że