Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

jazdy. Jeszcze na chwilę skupiła się Babcia. Zdecydowała krótko: Semenie, jedźże porządnie!
Semenowi wcale nie trzeba było tego powtarzać. Raźnie szły konie. I one były rade. Wszyscy byli radzi. Nad nimi wesoło kołysał się wiatr. Doganiał ich, zawracał, to znów przeganiał. Porywał i unosił ze sobą gwar i śmiech ku lasom, ku górom. A myśli Babci kołysząc się w tę i w ową stronę sięgały dalej jeszcze niż wiatr. Wędrowały ku dawnym czasom i szlakiem wspomnień wracały.