Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/361

Ta strona została skorygowana.

jękliwie, choć był znany jako pijak i gwałciciel kobiet, co u opryszków nie zdarzało się nigdy.
Dołanywski Jaroszewiuk jęczał także:
— Proszę sądu słonecznego. Ja mały, maleńki, całkiem mały złodziej. Oni to poświadczą. Nigdy, ani razu nie zabijałem. Ot tak mnie na sługę wzięli. Kradłem co im było nieprzydatne i jeszcze mnie prali w gębę.
[Sądkowie skazali zbójów na śmierć. Lecz Jekely, który powrócił z gór, prosił, by ich nie zabijać. Filko zapytał zdziwiony:]
— Tyś chrześcijanin, tyś ptak z nieba posłany przez dziecię Boże?
— Nie, odpowiedział Jekely, jam tylko człowiek, jam żyd. Rachman bne Rachmanim. To znaczy w języku świętym — miłosierny z rodu miłosiernych.
Widzieli wtedy sądkowie, że to powiedział, iż z rachmańskiego rodu pochodzi, od żydowskich wieszczunów i że słowa jego czcić należy.
Rozwiązać kazał Filko zbójów. Puścił ich wolno z groźnymi nakazy.


∗             ∗

Jekely przybył z konikiem do wybranego kamienia. Pozornie jakby jechał w stronę Kosowa. W rzeczywistości czekał u stóp kamienia i modlił się do Jedynego —
Jeszcze raz o tym pomyślał, jak to nieuchwytne, jak rozpływa się to zbawienie, ta [korzyść] duchowa, którą się zdobywa idąc drogami nieutorowanymi. I tak trzeba dalej i tak czynić [musimy]. Ale pionier Boży bywa zmęczony, zmęczony nie tylko boleścią, ale zmęczony granicami możliwości ludzkich. A innych przecie nie może sobie wyobrazić.
Czy też zwycięstwo miłosierdzia pokazało jak jałową pustynią jest ta ziemia — gdzie ofiara i miłosierdzie tak małe owoce dają?
Więc nie o nową sukienkę — jak mistrz święty — nie! — [o] sen wieczny lub śnienie, cichość nienaruszonego zakątka Twej piersi, nim — zaczęło z niej tryskać źródło.
Być nie-ja, nie-ja nigdy, źródła ocean nie-ja, nigdzie nie-ja w oceanie bez dna w ciemnościach radości tajemnej.
Dusza jego wtargnęła w światy błękitne, ze światów błękitnych w światy złote, ze złotych światów w światy — białej