Obok pani Babci w kontraście do obszernego miejsca, które zajmowała, zadowalając się miejscem najskromniejszym w kąciku, głęboko zdrzemana jechała osoba najważniejsza z całego towarzystwa, ale tak chuda i ściszona, jakby tam jej wcale nie było. Był to biskup ormiańskokatolicki, ksiądz Isakowicz, nauczyciel religii i katecheta z zawodu — także niegdyś katecheta wnuczki Zoni, oblubienicy naszego wesela. Był on spowiednikiem starszej pani, a w miarę możności wszystkich pań i niewiast należących do jej orszaku. Częsty gość a kierownik duchowny rodziny, był upatrzony dla roli szczególnie ważnej, w ciągu najbliższych dni, aby dać ślub młodej parze. Zmożony wiekiem, a także chudziutki i słaby, męczył się rychło byle czym i zdrzemnął się na dobre, przeto nakazem surowym pani Babci było, aby nie budzić go za żadną cenę. Jak wiadomo, jednak istnieją takie państwa i organizacje, w których każdy ślad swobody, a nawet odruch rewolucyjny, odbywa się jedynie za zezwoleniem, a nawet na życzenie najwyższej władzy. Także w naszych karetach rozpętanie wesołości wbrew pierwotnym zamiarom odbyło się za zezwoleniem, bo ku zadowoleniu najwyższej władzy. Starsza pani nie miała ochoty karcić Niunia. Nic dziwnego, że jego okrzyki zbudziły głęboko zdrzemanego staruszka. Biskup wstrząsnął się w pierwszej chwili, jak gdyby się przestraszył, niezwłocznie jednak jego łaskawy uśmiech uregulował wszystko. Jako katecheta lubił pouczać, a że go szanowano, a nawet czczono, jego pouczenia pewniej kierowały towarzystwem i wesołością niż surowe miny i gesty pani Zuzanny czy nawet błazeństwa Niunia. Z małym opóźnieniem zaczęto go traktować drugim śniadaniem, ale biskup wymówił się grzecznie. Wiadomo było, że jada bardzo wstrzemięźliwie.
Prałat był chudziutki. Po oliwkowej cerze i wyciągniętym jak struna nosie, a także po tym, że mówił przez nos, poznawano w nim w naszym kraju bez trudności Ormianina. Był rozmowny, chętnie katechizował, i zwracano się doń o to żywo i często, z czego był zawsze zadowolony i wówczas bez trudu pokonywał zmęczenie czy osłabienie.