Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/375

Ta strona została skorygowana.

Gdy głód zaczął przemijać, strach rzucił się na ludzi, bardziej lęczny od głodu. Jak tylko mieli wszystko, zaczęli się bać na dobre. Wieszczowali, ba nawet na pewniaka już obiecywali sobie nie takie jeszcze lata tuhe. Ot — tak powiadali — będziem jak Syrojidy rzucać się na wszelką surowiznę, za ścierwem się rozbijać, w końcu kolana i pośladki ludziom spotkanym znienacka obgryzać — a może nawet w jakąś niewolę sprzedawać się z głodu.
Sypał się zewsząd lęk, lepił się jak śnieg rzęśny i mroził świat.
Pojechałem do Syhotu i jeszcze nawiozłem zboża sobie i ludziom. Pojechałem na Dniestr potem. Zaopatrzyłem siebie i sąsiadów. Wody pilnowałem, co dnia do źródeł dwa razy szedłem na służbę wodzie, na nabożeństwo tajemne. „Zamówionej“ wody miałem w komorze cały rząd garnuszków: każdy coraz mocniejszą, tajną przemówką uświęcony.
A tu wciąż słychać było, że głód toczy się chmurą. Że znaki znamionują się różne na ziemi i na niebie. Powiadali starzy mędrcy, że nawet Słoneczko, nie to, by rozgniewało się i nie, żeby zapomniało nas — Ono święte, prawe! — ale ot — znudziło się całą tą nędzą — głupotą ludzką. Odwróci się i będzie koniec. Zatem wszystkiego mało! Pielgrzymować potrzeba, pątnikować do Ziemi Świętej. Ku Słoneczku, do Rusałyma! A kto się tam ukorzy, napokutuje, smutku i łez się nałyka — odkupi tym przewiny swoje i ludzkie — oddali biedy. A tam nie tylko wielmożyć się zasię! Zżebraczyć się przystojniej!
Coraz bardziej namawiali mnie. Nie tylko rodzina, nie tylko sąsiedzi, gromada cała i sąsiednie osiedla i gromady. Sprzedaliśmy las. Zapisali mnie do tej pielgrzymki. I zabrali wraz z innymi, hen światami, przez morze ku wschodowi słońca.
Wziąłem fłojerę. Dotykałem jej co dnia po modlitwie. Czasem grałem sobie w kącie. Czy to był grzech, czy nieprzystojność? Kto dosłucha do końca — nie tak pomyśli.
Ziemia święta — Rusałym — to na skruszenie i umartwienie człowieka. Aby mu było trudno w skórze ludzkiej wytrzymać! Aby tak go dławiło i pędziło po świecie, aby nigdy nigdzie spokoju nie znalazł! Bo tam umęczyli haniebnie i zakopali Chrysta. Wciąż przypomina, że świat ten nie dla nas.
Ale nie o Ziemi świętej będę opowiadać. I nie ja godzien