świty. Nauczyli się ludzi zbydlęcać, a samych siebie trzymać w karbach. Nauczyli się gospodarstwa wszelakiego. Zaczęli nawet warzyć i gotować potrawy. Ludzie pobudowali im piece i wędzarnie. Kazali też sobie robić z gliny naczynia, garnki, putnie i rondle. Odtąd wszystkie te naczynia w chatach stoją na honorowym miejscu, tak jak u nas obrazy świętych.
Z czasem zagospodarowali się: rozprowadzili z ludzi, z ich potomstwa chudobę. I na tym pokładli cały swój dobrobyt, całą uczoność. Najwięcej napili się ludzkiej krwi w samym Syrogrodzie. I tamtędy odsyłano dla Peredowoży i jego duków najlepsze kąski. Toteż tam najdorodniejsi stali się Syrojidy. A jak sami wierzą — najmędrsi.
Stamtąd to wychodziły wciąż rozkazy srogie o niewoli, o tym by sami niby to upodobnili się do ludzi, a ludzi pojmanych do cna ugnietli, całkiem zmiętosili w chudobę, niby podobną tej, którą ludzie sobie trzymają na swych gazdostwach. Odtąd starają się sami już nigdy nie biegać na czworakach, włożyli kaftany na zaschłe ciała, a kłody na nogi. Od tej pory mają jakąś wiarę, a nawet święta i nabożeństwa.
Tutaj kilka głosów przerwało Drondiekowi.
— Ot już teraz to nieprawda, jakież to święta i nabożeństwa mogą odprawiać takie bestie?? Przecież nie znają Boga ani świętych.
Dmytro Szekieryk wracał do swego.
— Ależ nie rozumiecie, że to właśnie sczeznyki mają nabożeństwa i święta u Archijudy.
— Nie inaczej, bo zwierzęta nie mają nabożeństw.
Drondiek spokojnie poprawiał:
— Po pierwsze gdzie to napisane, że zwierzęta nabożeństwa nie mają! Z dawien dawna modli się wszystko co żyje, bo żyje. I trawy i krzewy i muchy o wschodzie słońca i ptaki i ryby. Modli się, raduje cały las, cała połonina pokornie i przyjaźnie — na święto Rozihry! To zdrowie wszystkiego co żyje.
Ale z Syrojidami to inne dzieje. Od kiedy nauczyli się mieć ludzi za bydło, wielkość uderzyła im do głowy. Zawistnie i zawzięcie mieli się za najpierwsze twory na świecie. I Boga zachcieli mieć na swój obraz. A raczej na obraz tego, co dla nich najpierwsze. By siebie uczcić, swoją naturę czy obyczaj swój! Na kształt wielkiego obwisłego brzucha ulepili dla nich ludzie z żółtego iłu — co gdy skrzepnie twardnieje w skałę — Bożucha-nibyboga, tak jak go chcieli mieć Syrojidy.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/394
Ta strona została skorygowana.