garnia Żyborskiego. Należałoby jeszcze dodać, że w stare i nowe wydania książek ukraińskich obfitowała jedynie księgarnia Orensteina, który przekazał ten dział swoim synom i wnukom. Za naszych czasów ukazało się nowe zjawisko: książki filozoficzne, w kilku językach. Jankiel Orenstein z namiętnością iście szlachetną, a pod natchnieniem talmudysty kołomyjskiego, Kona, ryzykował pieniądze na te drogie i dość trudne do zbycia książki, mając jedyną nadzieję kupiecką chyba tylko w wierze w przyszłość, tzn. że przyjdzie takie pokolenie, które będzie z równą pasją wykupywać książki filozoficzne, jak czynił to sam Jankiel. Mogłoby się wydawać, że pani Zuzanna przeczuwała to wszystko, bo nie tylko kazała służbie znosić książki do waliz z tyłu swojej karety, ale nawet sama je tam dźwigała. Komu dostępne są dzieje dalsze, wie pozytywnie, że biblioteka w Krzyworówni zawierała sporo książek podarowanych przez Bunię, tak że jej prawnukowie powinni by o tym wspominać z wdzięcznością, jako dziedzice tej biblioteki. Kiedy już nic nie pozostało z wielu folwarków między Wołyniem a granicą węgierską, późniejsi tzw. dziedzice to jedno jeszcze dziedziczyli: książki ze wspomnianej biblioteki. Niestety niszczycielskie dzieje jak gdyby się zawzięły na te ostatnie ślady dziedzictwa, tak iż można śmiało twierdzić, że z książek tych nic nie dotrwało do naszych czasów.
Wiedza jesienna i historia jakiegoś kąta wcale nie są tak nudne, jak się wydaje. I nie zasługują, aby je przegnać do ogrodzeń, na których widnieją napisy w rodzaju takiego jak: „dzieje regionalne“. Bowiem nie ma epok poodgradzanych parkanami, i człowieczeństwo, które możemy zrozumieć, bo jest nam bliskie pochodzeniem lub tradycją, przelewa się ku przyszłości, niosąc ze sobą zapowiedzi i nakazy. Posiadłości, domeny i domy rozsypują się w proch, a to co ludzkie pozostaje i trzyma przyszłość w swych objęciach. Nie piszemy tutaj historii ani nie przywłaszczamy sobie zawodu uczonego dziejopisa, jedynie okruchy przekazane ze wspomnień przez babki, ciotki i niańki dodają nam smaku. Mogą nas otrzeźwić i ostrzec, że dzieje właściwie nigdy nie mijają zupełnie, bo są obecne prawie nieustannie. Wiedza jesienna to wiedza o obecności tego, co minęło, to taka księga, w której ten, co czyta i uczy się z niej, identyfikuje się z tym, który opowiada. A historia jakiegoś kąta dawnej Rzeczypospolitej, czy Kozaczyzny i ich promieniowań nie są tak nudne, jak taki zarys dziejów, który zaczyna od epok sztucznie poodgradzanych ja-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/45
Ta strona została skorygowana.