Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/467

Ta strona została skorygowana.

się złocą i nigdy nie czernieją. Z takiego już drzewa stawiane. Bywają tam osiedla z kilku chat złożone: jedna chata naprzeciw drugiej, jedna nad drugą w skale, a nawet jedna w drugą w dachu wbudowana. Dachy powyginane i złamane tak mądrze, że wszystko się zgadza, a chata w cerkiewkę albo w dzwonnicę urasta. Naokoło chat łąki, caryny, kwietniki takie jak tutaj, ino zawsze kwitnące, a kwiaty nigdy się nie wyradzają. A dalej drzewa różne bardzo stare, tysiącletnie. Każde drzewo ma swe imię i dzieje jego tam w monastyrze pobliskim są zapisane. I także namalowane jest na ścianie drewnianej kiedy było młode i całe jego dzieje. Rośnie i rozkwita wraz z wiedzą ojców rachmańskich.
Na każdym dachu, na każdej cerkiewce dzwonnica, a na niej dzwony i dzwonki. Każdy Rachmanin ma swój dzwon, który sam sobie wybrał, a ten dostrojony do dzwonu przyjaciela i sąsiada. Z każdego osiedla muzyka dzwonów, dzwonków i dzwoneczków o świcie już rozlega się, i leci. I rośnie na chwałę dnia i słońca, z góry na górę, z jeziora na jezioro kołysze się falą dzwonową. Gdybyś tak od strony morza słuchał wierchowiny rachmańskiej, całe organy słyszałbyś dzwonów i wielu tysięcy dzwonków śpiewanie. Chyba to wichry w muzykę ułożone, chyba to fale morskie przemienione? I gdy płynie ta toń potężna, porywa i unosi ze sobą — jak wielka rzeka gałązkę zieloną lub biały kwiatek unosi — dźwięki fłojery z jakiejś połoniny rachmańskiej. Pewnie to jakiś pastuszyna biały, który z krówkami tam gwarzył, do ucha im szeptał, z góry popatrzył na morza bezkreśne. Fłojerą rachmańską nas pozdrawia.
Kiedyś przed wiekami, gdy nas zaczęli uczyć i łagodzić Rachmani, z dzikusów na ludzi i na chrześcijan przerabiać, przynieśli nam dzwony. A może nie przynieśli, tylko duszę nam posłali taką, dziecię jakieś, które samo potem dzwony wymyślało i wypracowało.
Chaty ich pełne są obrazów, rzeźb, rzeźbionych lichtarzy ze światłem, jakiego u nas nie widać. Jakby gwiazda szafirowa czy krwista, różowa czy zielona zleciała na ziemię. W powyginany kwiatu kielich się ustroiła i tak świeciła własnym swym światłem. Skały przekute w posągi i świątynie. We wnętrzu świątyń powykuwane i malowane na ścianach obrazy z dawności rachmańskiej z wieków zamierzchłych, kiedy na ziemię tę przyszli. Świątynie oświetlone gwiezdnymi lichtarzami. Światło tych latarń przybliża i przyciąga rzeczy odległe,