sujących z Doboszem“, dobrowolnie zapytywany, opowiada otwarcie swoje własne dzieje, zaś korporalnie indagowany tj. ciągniony primo, secundo i tertio tractu, przypiekany trzykrotnie, pytany jeszcze dodatkowo o spólników, którzy gdzieś w górach przebywali na wolności, jak powiadają akta: „Negavit“ albo: „Na różne pytania nic nie przyznał“. Osobna milicja przeciw rozbójnikom stworzona, tzw. „smolaki“, pod dowództwem oficera twierdzy pozostający, wyruszali stąd w góry dla poskramiania i wyłapywania opryszków, jak o tym głoszą akta i niezliczone stare powieści huculskie. Dotąd w dawnych wałach miejskich Stanisławowa zachowały się długie piwnice, zimne i niesamowite lochy więzienne, w których prawdopodobnie trzymano schwytanych opryszków.
Stanisławów był także jedynym ogniskiem oświaty na Pokuciu i jedynym na wschodzie miastem, które od roku 1669 miało tak zwaną kolonię akademicką, czyli ekspozyturę Akademii Jagiellońskiej. Była to najdalsza na południowym wschodzie stannica europejskiej nauki i oświaty wśród puszcz i moczarów położona. Kolonia akademicka przekształciła się z biegiem czasu w kolegium jezuickie, które potem zniżyło się do poziomu średniej szkoły austriackiej z językiem wykładowym niemieckim.
Przed stu laty Wójcicki w opisie „Nadprucia“ żali się jednak na złą i niesłuszną opinię, wypowiadaną o Pokuciu jako o kraju barbarzyńskim. Powiada Wójcicki: „Jeden z pisarzy naszych znakomitszych wyraził się między niepodobieństwami na świecie, że wpierw słońce zgaśnie, księżyc spadnie, pierwej gwiazdy za świece na stołach zajaśnieją — niż oświata na Pokuciu błyśnie“. Pokucianie powinni się cieszyć, gdyż Wójcicki bierze ich w obronę. Powiada: „Sądząc po pozostałych żyjących pomnikach, przyznać musimy, że kłamstwo takie niegodne pióra szlachetnego autora! Pokucie to raj polskiej ziemi!“
Niesprawiedliwe osądy trzymają się jednak bardzo uparcie. Los ten spotkał szczególnie Kołomyję, jedną z najstarszych mieścin na Pokuciu. Nawet nazwę jej spospolitowano. Kołomyjanie głosili, że Kołomyja to „Kolomania“, gród założony przed wiekami przez króla węgierskiego Kolomana, a nieubłagani złośliwcy-etymologowie mówią, że to po prostu „koło — myja“, bo gdy wyjechało się z błot — Zabłotowa — myło się koła w Prucie. Jeszcze dotąd uchodzi Kołomyja w oczach obcych nieżyczliwców za centrum i twierdzę zawziętej i wprost
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/482
Ta strona została skorygowana.