Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/49

Ta strona została skorygowana.

z pościgu za Turkami nasz przodek-hetman stracił kierunek, zabłąkał się w stepie węgierskim, a odnalazł swój szlak dopiero, gdy wszedł w pobliże lasów i z daleka widzialnych pagórków karpackich. Bo tak dotarł do Suligułu. A tam już był w domu. Ostatecznie ilość mil do Krzyworówni jest spora, ale cóż to znaczy dla mieszkańca Krzyworówni, gdy się znajdzie na Suligule. Jest już u siebie w domu.
Tymczasem mijali most na Prucie i, jak przed nimi i po nich inni goście weselni, napoili rychło oczy łaskawym światłem i wesołymi szumami Prutu. Zaledwie wsiadła ponownie do karety, pani Zuzanna zaśpiewała na nutę starczej powolnej „Jabłonówki“, jak gdyby na pociechę sobie i biskupowi:

Oj, Czeremosz bystra woda
A Prut zawedija
Oj, piszła brate w tanec
Sama Huculija.[1]

Za porządkiem wymijając w karecie jedną pokucką wieś za drugą śpiewała dla każdej należną jej piosenkę.
— W Otynii tak śpiewają:

A czyjaż to parubczyna
Na bakier szapczyna
Buk u rukach, lulka w zubach
Na borodi słyna.[2]

A w Ilińcach tak śpiewają:

Na Ilińcach zahrimiło
Na Tuczapach błysło
Bodaj tebe myj myłenkyj
Popid serce stysło.[3]

  1. Oj, Czeremosz bystra woda
    A Prut zawadiaka
    Oj, poszła, bracie, w taniec
    Sama Huculija.
  2. A czyjże to chłopiec
    Czapka na bakier,
    Kij w rękach, fajka w zębach,
    A na brodzie ślina.
  3. Zagrzmiało w Ilińcach,
    W Tuczapach błysnęło,
    A bodaj cię, mój miły,
    Pod sercem ścisnęło.