bie więcej z zamiłowania do lasu i do strzelectwa niż dla zarobku.
W gospodarstwie pasja do koni i „ambicje końskie“ łączyły się z czułą, prawdziwie huculską miłością do koni. Każdego konia jak dziecko obserwowano od urodzenia, z przejęciem dyskutowano o skłonnościach i nawykach, po trochę „wychowywano“ bez zbytniej przesady. Hodowano dawne huculskie, jakby półdzikie konie, świetnie do gór dostosowane, z widoczną domieszką wschodniej rasy, co może weszła w góry w czasach tureckich okupacyj. W Krzyworówni z kolei krzyżowano konie te z polskimi arabami znad Dniestru.
Z biegiem lat rozszerzyło się gospodarstwo, puściło korzenie i wrosło w góry. Przez wytężoną troskliwość i staranną pracę powiększyły się jeszcze sady, ogrody warzywne i kwiatowe. Niezliczone krzewy róż, które sam gospodarz sadził i obcinał, uzupełniane nowymi gatunkami, przetrwały do czasów najnowszych. Wszędzie rosły krzewy ogrodowe. Przechadzając się rozległymi ogrodami, wszędzie można było znaleźć derenie, berberysy, bzy, jaśminy, barwne pnącze i grządki pełne kwiatów. Porzeczki, maliny, agresty biegły długimi alejami ze wszystkich stron domu.
Także kuchnia dworska z czasem przystosowała się w wielkim stopniu do kraju. Korzystając z rzeki, lasu i połoniny, zużytkowała w szerszym zakresie i o wiele wybredniej możliwości kulinarne okolicy, niż mogli to zrobić Huculi albo dzierżawcy czy leśniczowie.
Wewnątrz samego domu zaś z biegiem lat wyroby huculskie, jak: tkaniny, sprzęty, naczynia, wyroby stolarskie, tokarskie i rzeźbiarskie, wykonane nieraz z drzewa limbowego, coraz więcej zajmowały miejsca, osiągając z czasem przewagę nad staroświeckimi meblami i tureckimi makatami, przywiezionymi z Bukowiny. Także różne myśliwskie trofea jak: skóry niedźwiedzi, wilków i rysi oraz rogi jeleni, w coraz większej ilości zdobiły niektóre pokoje, wprowadzając oddech puszczy do wnętrza domu. Lecz działo to się przypadkowo i okazyjnie, gdyż pana domu mało interesowało polowanie, nie w tym stopniu, co każdego innego ziemianina, a znacznie mniej niż gazdów wierchowińskich, zapalonych i urodzonych myśliwych. Lubił on za to zwierzęta żywe. Był zdania, że każdy rodzaj da się oswoić, że każdy może zaprzyjaźnić się z człowiekiem. Roił ciągle o tym, aby oswajać różne dzikie gatunki, a niektórzy
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/490
Ta strona została skorygowana.