Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/524

Ta strona została skorygowana.

przede wszystkim wprost zapamiętać trudno było wszystkie zakazy. A choćby i zapamiętał, to co? Pociągnęło go tak na chwileczkę skoczyć na stromy stok po deszczu. Stoczył się na dół i już całe ubranie oblepione było żółtą, lepką gliną. Skorciło go razem z małymi świnkami pocwałować ku Czeremoszowi: kto prędzej? I tam skoczył, nie wiadomo jak, na przejeżdżającą tratwę. Na kolanach jakiegoś Hucuła, który go trzymał troskliwie i głaskał po głowie, zajechał aż na Jasienowo.
Wytłumaczył zawsze wszystko szczerze, dokładnie, zgodnie z prawdą.
„Siuna bardzo posłuszny!“ — orzekano w rezultacie.
Z zakazów tych miał Siuna podwójną korzyść. Wskazywały mu świat tajemniczy, pełen ukrytych czarów, skarbów trudnych do osiągnięcia, choć nie strasznych. Odsłaniał mu się powoli ten świat, w miarę przekraczania zakazów, tak jak ten widok na Czarnohorę odsłania się nagle ze stromego gliniastego stoku pod Ihrecem. I drugą korzyść miał jeszcze Siuna, że w końcu za to wszystko pieszczono go i chwalono.
„Posłuszny chłopczyna! Zapowiada się doskonale!“
A jednak dzięki zbytniej wierze w jakąś łaskawą i dobrotliwą tajemniczość świata, odsłaniającego się za kulisami niezliczonych zakazów, Siuna musiał skosztować niejednej goryczy dziecięcej. Zakaz brzmiał: „Tego ostrego noża myśliwskiego, co tam wisi w przedpokoju u dziadka, koło głowy lisa, nie wolno ruszać, nie wolno się nim bawić.“ Siunę skorciło raz, pchnęło coś tak, by pobawić się nożem. Skaleczył się głęboko w rękę. Lamentował później przerażony ostrym bólem i widokiem płynącej krwi. „Tej długiej szczotki do zamiatania, stojącej za wielkim tapczanem w przedsionku kredensu nie wolno nogą naciskać, nie wolno sobie robić z niej wahadła.“ Siuna spróbował. Drzewce szczotki spadając rozbiło zaświeconą lampkę naftową, podłoga w sieni zapaliła się. Po raz pierwszy w życiu niesamowite przerażenie ogarnęło chłopca. Na szczęście skończyło się dobrze. Jeden z dalszych zakazów brzmiał: „Nie wolno od razu łykać tych ogromnych, twardych, czerwonych cukierków. Trzeba je ssać długo, rozgryzać i łykać ostrożnie.“ W rezultacie Siuna tak długo łykał cukierki, aż się udławił cukierkiem. Dławił się nim przez dobre kilka minut. I trzęśli nim potężnie i bili w kark, by cukierek wyskoczył, bili tak mocno, jakby mimo woli teraz karali za te wszystkie przekroczenia licznych zakazów. I chcąc mu wyciągnąć cukierek z gardła, podrapali mu podniebienie (tak, że po-