w szklankę, prosząc o spokój grzecznie i poważnie, po czym następowała zupełna cisza. Ku zdziwieniu Siuny dziadek nierzadko raczył rozmawiać przy stole z tymi właśnie najbardziej niesfornymi dziećmi. Nic innego — pocieszał się potem Siuna — jak to, że dziadziowi bardzo śmiesznie z ich głupoty. Nieraz przy stole padały jakieś zdania mądre, ciekawe, zagadkowe. Często pouczał dziadek dzieci, w jaki to sposób uprzejmie i grzecznie należy zwracać się i przemawiać do służby.
Najbardziej pamiętne były dla wnuka letnie wieczory, szare godziny w towarzystwie dziadzia. Dziadzio czekał na pocztę, siedząc przy swoim biurku, wtedy można było zajść do pokoju. Naokoło biurka wisiały dziesiątki fotografii, niektóre bardzo stare przedstawiały pradziadów, prababki, a inne rodzeństwo, dzieci, wnuki i przyjaciół dziadzia. Nad biurkiem zawieszone były kalendarze. W jednym podkreślone imieniny i urodziny wszystkich członków bliższej i dalszej rodziny, na to, aby nie zapomnieć o życzeniach, o prezentach i paczkach. W innym znów kalendarzu notatki jakieś w sprawie potrzeb służby. Gdy słońce zachodzące tworzyło monstrancje świetlne w oknach, dziadzio składał papiery i palił fajkę. Wkrótce miały wrócić konie z poczty z Jasienowa. Tymczasem rozmawiał z wnukiem.
Pamiętne były dla Siuny te rozmowy. Obok rozmów z ojcem, w czasie pobytu w domu, należały rozmowy z dziadziem do podstaw jego światopoglądu i zainteresowań. Ale z ojcem rozmawiało się o dziejach ludzkich, o Polsce, o polityce, o krajach i ludach dalekich, a także o zwierzętach, o ich obyczajach. Z dziadkiem zaś toczyły się rozmowy, jak to nazywał chłopiec, o mądrości wszelakiej. Do „mądrości“ należały rozmowy o zachowaniu się, o wartości ludzi, o książkach, o sztuce, o samej Wierchowinie, a szczególnie o Czeremoszu.
Przede wszystkim dziadek starał się nauczyć Siunę rozmawiać. Mimo bowiem prawdziwy szacunek i podziw dla dziadzia, niecierpliwy Siuna, wtrącając wciąż swoje trzy grosze, nie dał dziadkowi dokończyć ani jednego zdania. Tłumaczył dziadek wnukowi i pouczał go, że nigdy nie należy nikomu przerywać rozmowy, że zawsze trzeba dosłuchać uważnie do końca, a dopiero potem swobodnie powiedzieć swoje. Rozmowa bowiem — tak mówił dziadek — to jakby obrzęd najważniejszy, rozmowa szczera albo żadna. Nawet gdy widzisz, że ktoś się myli, nie wolno mu przerywać, niech mówi, skoro
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/544
Ta strona została skorygowana.