Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/546

Ta strona została skorygowana.

Nieraz w późniejszych latach w rozmowach z wnukiem dziadek powstawał przeciw nowej poezji i sztuce, powykręcanej, pełnej dziwaczności, jak mniemał. Ten mistrz — powiadał — co stworzy coś niewidzianego, a co jednak tak chodzi, tak rusza się i żyje jak przyroda, a w przyrodzie jeśli coś pokręcone, dziwaczne, to chyba coś chorego. Przecież ów mistrz włoski nie widział Matki Boskiej, a jednak idzie Ona ku nam z chmur jakby żywa — nadludzka, lecz bliska.

Dziadek, mimo wzrastającą chorobę, zajmował się wnukiem coraz więcej. Tymczasem Siuna stał się uczniem szkolnym, gimnazjalistą prawdziwym, nie takim prywatystą jak dotąd. Wyjazdom jego do prawdziwej szkoły towarzyszyły upomnienia, precepcje i nieraz bardzo mądre rady dziadzia. Ale Siuna mało co z nich zapamiętał. Gdy wszedł w wir nowych wrażeń, nawet krótkich, skąpych, ważkich i jędrnych napomnień ojca nie pamiętał. Pamiętał natomiast dokładnie przykazania niani Pałahny, obwieszczone mu przed wyjazdem.
Nie wiadomo jakie poglądy miała niania Pałahna na klasyfikację i system nauk. Nie ujawniała ich dotąd. Jednak przed samym wyjazdem Siuny do szkoły odprowadzając go już do pojazdu, wzruszona może, że „dziecko“ jedzie, kto wie między jakich zbójów, chcąc pokryć to wzruszenie, a może jeszcze na chwilkę zatrzymać chłopca nakazywała mu wcale długo, wstrzymując płacz:
— Ucz się, syneczku, oj ucz się! Po Bożemu się ucz i po ludzku. A niechby i po pańsku! Ucz się po chrześcijańsku, ucz się po żydowsku! A po katolicku i po turecku czemuż by nie? I po lutersku także. Ucz się po polsku dobrze i po „taliańsku“ jak trzeba i po „chrańcusku“, jak głowy starczy. Ucz się po rusku szczerze, a po rachmańsku najlepiej. I po huculsku i po bojkowsku... — Nie kończyła już tych precepcji, zamiast tego płakała.
Siunie wcale nie było śmiesznie. Pocałował Nianię w rękę i jadąc rozważał te słowa, jakby coś bardzo mądrego.
Niesłusznie zatem posądzano Siunę od młodych szkolnych lat o zapędy ekstrawaganckie, o egzotyczne zamiłowania i zainteresowania dla obcych, odległych języków i odległych wiar. Niektórym zdawało się, że te zainteresowania już nadmiernie rozszerzały tradycjonalne horyzonty, że wprost jakby coś przekraczały... Nie brakło z tego powodu scysyj z kolegami, a nawet z nauczycielami, wreszcie z członkami rodziny. Także