Barwinkowy wianek jest ostatnią częścią czy też, jak go nazwał sam autor, ostatnim „pasmem“ Na wysokiej połoninie. Książka, główne dzieło Jego życia, pisana była przez blisko czterdzieści lat. Ojciec mój rozpoczął pracę nad nią w roku 1930. Tom I ukazał się w Warszawie w roku 1936, zaś w Jego ówczesnym zamierzeniu, dalszym ciągiem, tomem drugim czyli ostatnim miało być wesele — stąd też symboliczna nazwa Barwinkowy wianek — zapowiedziane w tomie pierwszym wraz z towarzyszącym mu turniejem opowiadań. Niektóre z tych opowiadań napisane zostały jeszcze przed rokiem 1939, dwa z nich Syrojidy oraz pierwsza część Opowieści o Żydowskim Kamieniu zostały nawet wówczas ogłoszone drukiem.
Podczas wojny i w pierwszych latach powojennych powstały dalsze teksty Barwinkowego wianka, ale przede wszystkim powstał pomysł nowego tomu, nazwanego Nowe czasy. Oddajemy tu głos samemu autorowi.
„Pytasz co z «Barwinkowym wiankiem». Otóż trzeba by na to odpowiedzieć pytaniem, co jest z dalszymi tomami «Połoniny»? Więc odpowiadam: między tom pierwszy, który jest Ci tak dobrze znany, a Barwinkowy Wianek, wsunął się tom drugi, tom nazwany Nowe Czasy. «Wsunął się» prawdę mówiąc jak lawina wsuwa się między skały na wiosnę, bo jest spory, bo ogromny i może obszerniejszy niż pierwszy i ciągle jeszcze nie ukończony, ale bądź co bądź co najmniej trzy czwarte tego drugiego tomu ukończone i zapewne precyzyjniej niż pierwszy tom. Tom pierwszy był tłem, a drugi to zderzenie się tego odrębnego świata z nowym światem. Więc [jak] zawsze tam gdzie cienie i ciemne tło, wyrazistość większa i postawa swobody bardziej podkreślona, ale wcale nie zaniedbałem pracy nad «Barwinkowym wiankiem», który w rezultacie stał się tomem trzecim. I tak być musiało.
Może pamiętasz, że w tym (obecnie trzecim) tomie ramą książki jest wesele (temat wzięty z wesela mojej Matki), na którym spotykają się wszystkie stany, a nawet cudzoziemcy przybywają. Cóż to znaczy? To zagadnienie już nie regionalne, tylko pytanie, co nasz kraj, względnie jego postacie duchowe, mogą dać światu. Pamiętasz może takie mity jak «Syrojidy», «Rachmanna Kraina»? Otóż o to chodzi. Idąc śladami Platona, ale nie naśladując go, chciałem postawę