kiem.“ Ale to nie jest prawda, bo na tym świecie my ludzie nie znamy prawdy. Jeśli ja całkiem słabo wiem, co było w czasie moich czterdziestu lat z górą, to ja po prostu nic nie wiem, co będzie za lat czterdzieści i dalej do stu lat i do stu dwudziestu. Rozumie się, jeśli Pan Bóg pozwoli żyć. A co to jest takiego, kiedy człowiek młody, a co gorsze stary mówi sobie i innym, że zna już prawdę, całą prawdę? Po prostu pycha, a w dodatku głupota. I co taki powie o tym, co nie jest całą prawdą, albo co jest troszeczkę nieprawdą? Że to jest ostateczne i wierutne kłamstwo! A nas niech Pan Bóg broni od takiej niegrzeczności. Ale może być jeszcze gorzej, że nasza prawda, nawet cała ludzka prawda nie jest wesoła, psuje dobry humor i koniec końców wykręca dobre maniery tak jak kości w paraliżu? I który bank nam to zagwarantuje, że taka stara prawda nie marnuje zdrowia, nie narusza życia? Ładny interes! Zamiast takiej ja wolę mądrość zdrową, coś tak jak mówi pan dobrodziej Lewandowski, zdrową, śmiałą i dlatego wesołą. Bo to niemożliwe, aby cała prawda była stara, ponura. Po pierwsze to po prostu nieprawda, a w dodatku to obraza boska, bo Pan Bóg nie stworzył ponurego świata ani starego, i świat jest prawdziwy, ale nie zgrzybiały. Więc która jest główna mądrość dla nas ludzi? Ja przepraszam, państwo są uczeni, akademicy, a ja mam tylko untergimnazjum i to niemieckie tylko, a z łaciny poza Cezara nie wyszedłem. Rzecz w tym, że my Żydzi musimy się uczyć, ciągle uczyć od tych, co są naokoło nas. Gdybyśmy nie uczyli się od dawna, to z naszej starości bylibyśmy skończeni i nawet Pismo Święte by nam nie pomogło. W Biblii jest wszystko, to tak, ale trzeba umieć czytać, do ślepych, a na dobitek do głuchych nie przemówi. Zatem — jaka jest ta prawda, którą my chasydzi nauczyliśmy się od chłopów w górach i na Podgórzu: „Stój, człowiecze, świata nie przebędziesz.“ To dość.
Czyż to znaczy, że świat jest stary? Przeciwnie, taki młody, że nie możesz go dogonić, bo my starzejemy się, a on wiecznie się odmładza. Zaprezentowałem państwu moją historyjkę, że to nie bajka i nie prawda. Ale jest w niej u spodu najważniejsza sprężyna, taki malutki kamerton, jak pan Jan nosi w kieszeni. Ta sprężyna to cud. Mówią teraz, że cudów nie ma, że wszystko da się zrozumieć, wytłumaczyć, nawet przewidzieć, że nie ma nic nieoczekiwanego, bo nauka, bo przyroda, bo prawa. Prawo jest, a lewego nie ma? Hoho! Jak zacznie się sypać cios za ciosem z lewa, to zasypią prawo i wtedy
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/80
Ta strona została skorygowana.