dział o ogonie gwiazdy południowej, a drugi o rzęsach gwiazdy północnej. Porozumiewanie nie udawało się bez samego króla-mędrca i bez jego strychulca. Pewnej nocy, gdy zmorzył go sen, usłyszał z głębi snu szept: „Widzisz co to? Nowa wieża Babel! Jeszcze kilka lat, a przestaną się rozumieć wzajemnie. Niespodzianka!“ Jakby rażony piorunem zerwał się na równe nogi, nie zmrużył już oka. Zauważył, że także uczniowie byli już samotni, także od nich uciekały ptaki, w dodatku z ust każdego wyławiał raz za razem przemilczaną groźbę: „Niespodzianki sypią się“. Król przeraził się. Przecież i tym razem znalazł co trzeba. Gdyby coś takiego groziło, potrzebny największy wynalazek: zatrzymać czas! W zarodku ściąć wszystkie niespodzianki! Zahamować cuda! Ha? Zatrzymać czas? Tak. To możliwe, to jest w jego wiedzy i mocy. Ale jak puścić go z powrotem w ruch? Sparaliżować świat? Śmierć powszechna? Taki miałby być koniec rozumienia i rozumu? Odwrotny cud? Z tego zrobiło mu się tak źle, że na gwałt zachciało mu się umrzeć. Ale to na nic! Jakby młyńskie koło porwał go rozum i toczył za sobą. Żył dalej, rozumiał dalej, rozumiał i znów żył. Nieszczęście!
Woła do siebie syna-jedynaka, który gdzieś tam sobie żył w kącie i czekał na koronę. Powiada mu tak: „Mój drogi chłopcze, wasza królewska wysokości! (a któż jak nie król potrafi respektować syna?). Nie od dziś widzisz, co się dzieje. Nie mogę ci oddać korony, według praw, bo nie mogę umrzeć. To nieprzyjemnie tak długo czekać, bo chociaż nie mówię, że jesteś stary, przecie jesteś całkiem siwy, dość łysy, po prostu nie jesteś już młodziutki. Jedź przed siebie w świat, jedź powoli, nie zmęcz się, szanuj zdrowie, oddychaj przez nos, zaglądaj na prawo i na lewo, wyglądaj i wysłuchuj, to może dowiesz się jak to się da zrobić, abym ja mógł umrzeć bez tego aby się zabić albo szukać śmierci, bo to nieelegancko i przede wszystkim to przeciw prawu. Wszystko po to, abym mógł tobie wreszcie oddać koronę, która należy ci się według prawa i przyrody, ale dopiero po mojej śmierci. Jeżeli możliwe co prędzej dopóki nie jesteś zanadto stary, bo ja najlepiej wiem co to starość.“ Wielki król był zmartwiony do szpiku kości, niech takie zmartwienia od nas precz odlecą.
I tu proszę się chwileczkę zastanowić: pan dobrodziej Lewandowski kwitnie i daj mu to Boże, a już chce nam oddać swoją koronę, a król nie, zawzięcie czeka na śmierć, aby było według prawa i przyrody.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/85
Ta strona została skorygowana.