Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/113

Ta strona została skorygowana.

— Wszyscyście mi lubi, junacy i towarzysze. A wy Łesiu, nie gorszy, wyście dla mnie najmilszy. Ojciec święty biedakom nogi myje w największe święto.
Rozczulony Bomba wybełkotał.
— Toście kraśnie powiedzieli, gazdo, i dla nas to znak dobry.
Znów syknął Andrijko, znów podrywali się, lecz zgodliwe ciepło rozszerzyło się na każdy kąt koliby, usypiało i sama watra zasypiała. Widząc to Petrycio, zerwał się i ciskał z kąta bez rozróżnienia jedną kłodę za drugą do ognia, aż urosły w stos. Już zdawało się, że zaduszą watrę. Lecz rozhulały się jeszcze ostatni raz złowieszczo. Warstwy najsuchszej żywicy, jej płaty już rozsypujące się w proch, przekładane gąbczastymi i gnijącymi kłodami, a także bryłami błota wewnątrz kłód, zawrzały w dwóch kierunkach: rozpętać i gasić. Cichy powiew ze szpar koliby podniecił płomień i żywica przemogła. Z szarpaniny podnosiły się szarpane cienie. Rozpłomieniały się, to z rykiem, to z pluciem. Zerwały się widma do ostatecznego rozhulania.
Rębacze zaniepokoili się, sen z nich opadł, prostowali się, oglądali bacznie watrę i jej cienie.
Widma watry dopadły się nareszcie: mścić się, tępić, używać! Zalew psów gończych, roje psów rosły, naskakiwały jeden na drugi, goniły, gwałciły, warczące psy na skowyczących sukach parowały się i zaraz raz za razem w miocie płodziły się nowe widma. Mrowiły się, wyskakiwały jeden ponad drugi. Rozdzierać, brzydko, jak najbrzydziej, niech po kotłowisku ohydy nie zamruczy ani jeden wesoły płomyk!
Skądże te widma? Skąd w małej kolibie tyle przestrzeni dla tylu ohydnych tłumów? Ależ to cienie tylko ze spalania żywicy ze zgnilizną, jeszcze znikomsze niż sny. Wypaliła się wreszcie zaschła leśna krew, żywica. Z żaru wylały się bryły gliny i wapna, osypiska szarego popiołu, wytopiły się kamienie. Watra błyskała w wyrzeczeniu. Rębacze oglądali, wzdychali.



4

Stanęło na tym, że Andrijko zacznie robotę i zaraz potem wróci do domu. Wybrali jednogłośnie Fokę na zawidcę. Nazajutrz o świcie rozpoczęli. Umyli się starannie, wyszli na czczo