Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/141

Ta strona została skorygowana.

— I tyle? to dlaczegóż o Galicji mówi się, nawet pisze się: „Polen, Polen.“
Ksiądz uśmiechnął się:
— Może ci wystarczą — jak dla kogo.
Na pożegnanie tygodnia, na powitanie niedzieli, a także na dobranoc dzwony cerkiewne w Krzyworówni odzywają się przed północą. Dzwony dzwoniły. Kołysząc się szeroko, dzwon nazywany Pop Iwan zaczął basem: „spać, spać, spaać, spać“. I zaraz, wtórując mu bardziej melodyjnie, drugi dzwon zwany Popadia Odokia ostrzegał ostro: „czu-waj-cie-czu-waj-cie-czu-waj-cie“. Na koniec trzeci dzwonek cieniutki zwany Diaczkiem, szczebiotliwie i skocznie wyrywał się ku świętu: „za-tańczyć, za-tańczyć, za-tańczyć“. I wszystkie razem: „spaaać, czuwajcie, zatańczyć.“ Pop Iwan górował przemożnie: „spać, spaać...“
Na ten znak goście żegnali się. Po trudach i wrażeniach dyrektorowie trustu spali znakomicie na szerokich drewnianych łóżkach plebanii, w obfitej pościeli. Na plebanii w Krzyworówni śpi się najlepiej w świecie. Powietrze słodkie, Czeremosz kołysze. I dopóki będzie stać plebania, będzie się tam spało najlepiej. Chyba tylko, tuż obok plebanii, na cmentarzu w Krzyworówni śpi się jeszcze lepiej.



5

Nazajutrz dyrektorowie trustu udali się do cerkwi na Służbę Bożą wszyscy prócz dyrektora Mandla. Choć dziedzica nie było, posadzono ich gościnnie w ławce kolatorskiej. Baron nie ziewał wcale, gapił się na stroje wiejskie, na mołodyce i dziewczyny. Dwaj inni przybrali miny nieprzeniknionej nudy kościelnej. Obecna na mszy księdzowa wracała raz i drugi do domu dla przyśpieszenia obiadu, a także by sprawdzić czy dyrektorowi Mandlowi czegoś nie brak, czy zdrów, czy broń Boże nie zgłodniał. Po wczesnym obiedzie ruszyli w drogę. Konie wraz z przewodnikami czekały już od rana poniżej plebanii. Zelektryzowany baron krążył nieustannie, prawie skakał. Inni, którzy może w życiu jeszcze nie dosiedli konia, byli odrobinę zakłopotani. Mandl ostatni opuścił plebanię, kręcił się wokół księdza, podrywał się kilkakrotnie, wreszcie zadecydował:

— Hochwürden[1] — dziękuję, ja — ja — u was, jak w do-

  1. Proszę księdza.