Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

pieniędzy! Pieniądze zrodzą pieniądze, z pieniędzy znów przeklęte pieniądze, z tego kłótnie, procesy, wojny, z wojny znów pieniądze, coraz dalej, coraz szerzej, coraz prędzej. — Znam do gruntu to przekleństwo! — Chejrem!
Jakby zlewany na przemian to lodowatą wodą, to wrzątkiem, Mandl cisnął mu nienawistne spojrzenie, potem skurczył się w sobie. Okiełznał się z trudem, poprawił szkła, zamknął się. Zegnali się. Joseńko poniewczasie łagodził coś po hebrajsku, lecz Mandl ochłódł zupełnie, uciął zwięźle:
— W sprawie faktornego wstąpimy jeszcze.
Gdy wychodzili, Foka nie wiedząc czemu, ujął dyrektora za rękę, lecz ten był pogrążony w zadumie. Jechali dalej w milczeniu, koń przy koniu. Mandl wybuchnął w nagłej urazie, wyrzucał z siebie słowa, jakby je wypluwał:
— Zrozumieliście? To zły Żydzisko, zły! Bystry jak diabeł, chytry po diabelsku, niebezpieczny Żyd, wróg całego świata. Twardy jak skała, słyszeliście? Zimny jak lód, przez takich nas nienawidzą.
— Ja lubię Joseńka — odparł cicho Foka — lubimy się.
— Dajcie sobie z nim spokój zawczasu, wy go jeszcze nie znacie.
— Jak to? Znam go od kiedy siebie pamiętam, jakich trzydzieści lat —
— Poznacie go jeszcze lepiej! A inni chłopi tutejsi, co? lubią go?
— Nie wiem, moja wieś daleko, chata wysoko. Panie dyrektorze, u niego to wszystko ze smutku: żonę utracił, syn był w szkołach w Czerniowcach, Joseńko wykosztował się i jakoś nie układa się —
— Nie uczy się ten syn?
— Joseńko narzeka, że uczy się za dużo.
— Za dużo? Jak można za dużo się uczyć? Pewno mu już skąpi?
Foka nie odpowiadał, Mandl nie ustępował w zaciętości. Wypytywał jeszcze:
— Uprawia nadal lichwę wśród chłopów?
Foka nie dawał się wybadywać, jak gdyby nie rozumiał, lecz dyrektor Mandl tłumaczył mu zawzięcie, co to jest „Wucher“ i że chodzi o procenty zbyt wysokie od pożyczonych pieniędzy. Zniecierpliwił się wreszcie, spojrzał na Fokę nieprzyjaźnie:
— Nie udawajcie, widać go na wskroś poprzez maniery