Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

szczycie wokół Kuzimbira dla powrotu do koliby, już byli w swojej wsi, a gdy wrócili do koliby, jedną nogą w świecie. Gdy Foka przyjeżdżał, przywoził ze sobą cały świat dróg, spotkań, wieści. Gdy przywędrowały chleby żytnie, rębacze krając i zajadając pajdy chleba, siadali do watry razem z dalekimi piecami i dymami chat. Wraz z delornym zapachem z kapusty, z otwartej beczki toczyły się z ciepłych ogrodów letnich urodziwe kapuściane główki, trefione z lekka skędzierzawionymi liśćmi, jak mołodyczki przystojne bo milczące. Gdy z ogórków kapał sok krzepki i ostry do gęb, chuchał już na nich łaskawym ciepłem gwarny Kosów. Za przełęczami, za górami, za rzekami, tam gdzie ze stepu, z Besarabii — gorący dech. Targi, Żydowie ślicznie pejsaci, zapraszający do kupna jak rodzeni bracia. Za nimi wstawały z mocnych łodyg, dźwigały się z sąsiedztwa brzuchatych dyń malowane, czarno-zielone ogórki, sypały się ogórki, ogórki.
Matarha zgadując innych zaśpiewał, głosem niekoniecznie do śpiewu powołanym, żołnierską pieśń z dalekiej wojny na obczyźnie.

Kosowe, mij Kosowoczku, sławnyj harazdoczku!
My by w tobi chliba jiły koby ne wijnoczky.
Oj, Hospody, dopomoży, toho Turka ubyty,
My by piszły do Kosowa diwczietka liubyty.[1]

Petrycio pitrasił rosolnicę z kapusty kwaśnej, podbitą mąką kukurydzianą, a omaszczoną mleczkiem z rozbitego siemienia konopnego, a także kapustę obwar z ziemniakami. I zaraz wspominali przysmaki chramowe: kapustę na gęsto, kapustę na słodko, przysmażaną śmietanę z chrzanem i z cebulą.
— Kraśny nasz świat — uznawał głośno Kuzimbir, cmokając ogórki. —
— Któż by się skarżył, gdzież taki, co by się skarżył — godził się Matarha, dławiąc się basem, a łykając ogórki.
— Niech kurka z jajkiem się skarży, ale nie my — cieszył się Mandat.

Nieraz podczas pracy zaznali nalotów wilczego głodu i nagłej oskomy, pustki w ciele. Potem każdy kęs swoich potraw przenosił ich do chat, do swoich, do swojszczyzny. Żyli twardziej, o wiele biedniej niż u siebie w chacie, ale każdy kęs

  1. Kosowie, mój Kosoweczku, sławnyś z powodzenia! / Jedlibyśmy u ciebie chleb, gdyby nie wojenki. / Oj, Panie Boże, dopomóż tego Turka zabić, / Poszlibyśmy do Kosowa dziewczątka kochać.