Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

Petrycio zasłyszał coś o czarodziejskich zabiegach żabiowców, zapytał jak zazwyczaj niby to niewinnie:
— A palec zagięty macie, Jasiu?
— Jaki palec? — spytał niedbale Tomaszewski.
— Muszkę od Daradudy, aby przyciągać „czeled“.
— Daraduda już dawno poszedł na dno, gdzie jemu droga — pogardliwie odparł Tomaszewski.
— To może od któregoś innego? U was ludzie bywali, uczeni — pytał ciekawie Petrycio.
Tomaszewski zamiast odpowiedzi otworzył prawą dłoń.
— Cuda! — dziwił się Petrycio — i jakżeż wy to?
Tomaszewski milczał wzgardliwie, jego kumpani pośpieszyli się.
— U Jasia inna muszka: czarny wąsik — wyrwał się chichocząc Kryniczny, wyrostek blady lecz żywy, śmiechliwy — która spojrzy — przepadła.
— I jeszcze coś — mruknął nieco ponury ciemnawy Kraszewski. — Ze spodni przyciąga.
Młodzi żabiowcy rechotali zanadto głośno, rębacze bystreccy nie odzywali się.
Niski, jasnowłosy i różowy a miły parobczak nazwiskiem Giżycki zachęcał dobrodusznie Krynicznego.
— Harasymie, powiedz nam jakąś bajkę, bo tutejsi gazdowie nieciekawi naszych plotek.
Kryniczny zachichotał i zaczął opowiadać chętnie i pośpiesznie, zanim go kto zachęcił.
— Było to u nas na Żabim bardzo dawno. Wszystkie dziewki i mołodycie chodziły goluśkie tak jak dziś czasami dzieci. Koszul nie było, zapasek nie było, na zimę skóra z owcy i dość. Raj! Pomyślcie sobie, nie trzeba zaglądać, wszystko wyłożone gładziutko, pierś twarda czy zwisa, pomarszczona czy gładka, huzyczka tak samo. Od razu widać, wybieraj, choć na ulicy chapaj.
Rębacze słuchali. Harasymko spojrzał ku nim z zadowoleniem i mówił dalej z ochotą.
— Bo wszystko to mocne było, zdrowe, cyckate, choć lizać językiem. Ale przecie zdarzyło się, że jedna wyrodziła się krzywa, Krywula i Bezcycula. Dopóki dziecko, trzymała się chaty, a kiedy miała iść w wielkie święto na chram, co robić? poszła i ona. A tu za nią śmiech ze wszystkich stron, jak to na Żabiu: „Krywula-Bezcycula!“ Uciekła bidula do domu z chramu, ani pomodlić się, ani z ludźmi nabyć się. Ani ksiądz ani