korzenione, lecz na korzonkach świętego lęku. Trwa i przetrwa świat.
Gdzieś w tych krajach, gdzie władny hałas zwalnia od lęku, gdzie wszystko oświetlone jednakowo trzeźwo, tam to i owo jest prawdą i na pewno ma cenę, a tamto nieprawdą i bez wartości. Jedno wskazane lub dozwolone, inne na pewno zabronione. Tutaj na źródłach nie rośnie nieprawda i wszystko dozwolone. Pierworodny grzech wsiąknął skroplony w moczary i w rosy, na to aby wszystko było możliwe, aby zaczynać po raz pierwszy albo jeszcze raz. Dopóki z pępka ziemi krąży promieniście żywica drzewa światowego od gałęzi do gałęzi, od ogniwa do ogniwa, dopóki żadne z nich nie jest odcięte ani samotne, nie zbudzi się grzech. Któż ośmieli się naruszyć więź, zbudzić grzech?
Wody Wierchowin nie mają lodowców. Co prawda cały północny stok Czarnohory zarówno wydartymi niegdyś przez lodowce kotłami z ich roślinnością subarktyczną, jako też zanikającymi na dnach kotłów jeziorkami, podskalnymi strugami i zaciekami daje świadectwo o dawnych lodowcach. Jest to przeszłość przedludzka, niedzisiejsza, niewczorajsza, ślady i echa dziejów przeddziejowych sprzed tysięcy lat... Jeśli szukać do końca i obliczać, wydaje się oczywiste, że obecne zapasy wód karpackich to nie tylko uchwytne wzrokiem źródła główne nazwane hołowyci. Przede wszystkim są to obfite śniegi od jesieni do maja powiązane wielokrotnie z moczarami, z całą siecią i labiryntami bagnisk podszczytowych. Bagniska te wcale nie ubogie w wodę, raczej nieśmiałe, a głównie senne, bo dogodnie zasiedziałe w swoich łożyskach. Dopiero gdy tające śniegi je przepełnią, co więcej, gdy deszcze wiosenne i ulewy letnie wywracając zasiedziałą równowagę, wydrą koryta i strugi dla odpływu, zaspane moczary budzą się coraz raźniej, nieraz groźnie. Przypominają, że woda nawet w bagniskach to przecie woda i sojuszniczka innych wód. Dlatego niejeden człowiek, który uległ pokusie, by ciągnąć korzyści z wód, czasem narzeka na ich niedostatek, lecz gdy je lepiej pozna, na ich złośliwość i grozę.
Mało kto jednak wie o innych zasobach wód, o zapasach podziemnych, o zatokach, skrytkach i tętnicach morza podskalnego. Chyba pstrągi, które z wszystkich stron pasm górskich wędrują jesienią ku źródłom, znikają w paszczach skalnych i tam gdzieś świętują swoje wesela czy chramy. A może także polujące na nie wydry? I ptaki zwane białobrzuszka-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/21
Ta strona została skorygowana.