krowy, ani nie płochliwe czy porywcze jak konie, ani nie wybredne jak budowniczowie ryzy, w spokoju i w poddaniu zwoziły drzewo karczuhami, szczególnie znad Popadyńca, gdzie zjazd nie był stromy. Ryzy milczały nadal, a ciągnione przez woły na podwołokach kłody zgrzytały po śniegu, stukały po drewnianych schodach. Chociaż wymyślna i wykonana na urząd ryza, już oczyszczona od śniegu i polana od góry na dół wodą, świeciła się i zapraszała do zjazdu, Sawicki wciąż wzmacniał ją, poprawiał i odkładał ryzowanie.
Znów tydzień minął zanim zagrały ryzy. Główna ryza w krzywiźnie wielkiego Z dwa razy przeskakiwała przez jar i potok, raz wymijając skalisty obryw zwany Sinym Berdem — którego skały sinawe latem posiniały jeszcze bardziej od śniegu w barwę stali — drugi raz ponad mało zalesionym stokiem, zwanym Zajęczą Paszą. Każdy zakręt ryzy spoczywał na potężnych wieżycach kaszycowych, ubezpieczonych pobocznymi kaszycami. Taka była najmniejsza ilość zakrętów jaką po długich dumaniach wymyślił i wykonał Sawicki. Poboczne dopływy ryzy, nie tworząc większych zakrętów, wpadały poniżej każdego z dwu głównych zakrętów. Przed rozpoczęciem ryzowania Sawicki i Tomaszewski wraz z kumpanami raz jeszcze przebuszowali wszystkie odnogi ryzy. Spojona ukrytymi klamrami z żelaza, polana i wybielona od wewnątrz zamarzłą wodą, jak gdyby spoglądała wywróconymi białkami, ryza błyszczała bez nagany. W jądrze pierwowiecznego lasu, wśród zapadzistych śniegów, wymyślne i trudne dzieło ludzkie, a przecie nieodrodna córa Baby Lodowej, krasawica zimna, śliska, milcząca.
Sawicki postanowił postawić przy każdym zakręcie strażnika z czekanem na to, by w razie potrzeby dał pchnięcie kłodzie, gdyby na zakręcie zaczęła się wahać i namyślać. A musiał to być skoczek nielada, na wypadek gdyby kłoda od razu i bez namysłu wyskoczyła ze skrętu. Sawicki wybrał dla siebie posterunek przy Sinym Berdzie, groźniejszy przez to, bo u góry, gdzie kłoda jeszcze nie mogła nabrać należytego rozpędu. Do zakrętu nad Zajęczą Paszą zgłosiło się kilku kumpanów Tomaszewskiego, a Sawicki wybrał Harasymka. Harasymko cieszył się, hałasował, a Matarha zrzędził: